[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeśli, jeśli przedrzezniała go Nadine. Jeśli dokonali, jeśli im tego
dowiedziemy& To są przypuszczenia, a Eleanor jest człowiekiem z krwi i kości. To
jedyny pewnik w tej sprawie. Musi gdzieś być, skoro nie ma jej w Fields. Nawet
jeśli nie żyje, gdzieś musi być jej grób.
Zgadza się przyznał Liam.
Wyświadczyliśmy wielką przysługę Lynn Larson zwróciła się Nadine do
Maxa.
Jemu wydawało się, że to Lynn wyświadczyła im przysługę. Sekretarz prasowa
Białego Domu mogła zadzwonić do jakiejkolwiek stacji. Każda byłaby zachwycona
możliwością zaproszenia Arielli.
Udasz się do niej po informacje dokończyła Nadine.
Max automatycznie pomyślał o Carze. Od powrotu z Los Angeles wyraznie go
unikała. Nie odbierała telefonów, nie oddzwaniała. Wiedział, że praca w biurze
prasowym musi teraz przypominać piekło. Notowania prezydenta lecą na łeb na
szyję i trzeba to powstrzymać.
Tęsknił za nią wprost niewyobrażalnie. Wizyta u Lynn mogłaby oznaczać
możliwość zobaczenia także Cary. Z wrażenia zabrakło mu tchu.
Okej zgodził się. O co mam ją zapytać?
Sam pomyśl. To ty jesteś reporterem śledczym odrzekła Nadine, wstając.
Po jej wyjściu zapanowało milczenie, które przerwał Jake.
Jak daleko możemy się posunąć w samodzielnym śledzeniu wątku ANS?
zapytał.
Aż do granic oczywistego nieposłuszeństwa wobec przełożonej.
Możemy to robić po godzinach zaproponował Liam, uśmiechając się
złośliwie.
Jestem za zgodził się Max.
Wiedział, że najlepszym sposobem na poprawienie jego relacji z Carą jest pomoc
w rozwiązaniu skandalicznej zagadki domniemanego ojcostwa prezydenta. Teraz
Cara jest zapracowana. Gdy sprawa się wyjaśni, będzie miała więcej czasu. I on
na tym skorzysta.
Cara wpatrywała się w największy ekran telewizyjny zawieszony na ścianie
biura Lynn.
Popularność prezydenta spada w zastraszającym tempie. Mamy nagły zwrot
w sprawie głosiła do mikrofonu piękna blond prezenterka, otoczona
wianuszkiem gapiów na chodniku tuż przed wejściem do Białego Domu. Oto
Madeline Schulenburg, czterdziestosześcioletnia kobieta wywodząca się
z Doublecreek w stanie Montana oddalonego o dwie godziny drogi od Fields,
rodzinnego miasta prezydenta, oznajmiła, że Ted Morrow jest ojcem jej
dwudziestoośmioletniego syna.
Należało się tego spodziewać mruknęła Cara, kładąc na biurku szefowej
raport z delegacji do Los Angeles. To była tylko kwestia czasu.
Wiadomo, wariatów nie brakuje odparła Lynn.
A to nie może być prawda?
Ja już nie wiem, co jest prawdą, a co nie. Lynn bawiła się swoim słynnym
pierścieniem.
Cara też zaczęła mieć wątpliwości. Każdy może mieć nieślubne dziecko. Albo
dwoje. A dlaczego nie troje? Albo czworo?
Rozmawiałaś o tym z prezydentem? spytała.
Już to robię odparła Lynn wstając od biurka i biorąc do ręki plik papierów.
Posłuchaj: Panie prezydencie zabełkotała śmiesznie ja w sprawie Madeline
Schulenburg. Czy mógłby mi pan jeszcze raz opowiedzieć z detalami o swoim
życiu seksualnym? .
A więc Biały Dom zamierza potraktować to poważnie rozległ się od drzwi
głęboki męski głos.
Cara odwróciła się i stanęła oko w oko z Maxem. Zamarła. Od powrotu z Los
Angeles pracowała po szesnaście godzin na dobę, ale i to nie wystarczało. Nie
mogła przestać myśleć o Maksie. Strasznie za nim tęskniła. I bała się, co
przyniesie przyszłość.
Kto cię tu wpuścił? zapytała go Lynn.
Byłem umówiony.
Sandy miała odwołać wszystkie dzisiejsze spotkania.
Czy to prawda? pytał Max niezrażony. Ujawniło się drugie nieślubne
dziecko? Ile ich jeszcze będzie, zdaniem Białego Domu?
Wyjdz powiedziała Lynn.
Czy mam to rozumieć jako bez komentarza ?
Lynn wzruszyła ramionami.
Cara, możesz odprowadzić tego miłego reportera do wyjścia?
Oczywiście, proszę za mną podjęła grę Cara, wskazując ręką drzwi.
Co się dzieje? szepnął jej do ucha.
Wyjdz warknęła rozkazująco.
Szli korytarzem, a Lynn w tym czasie udała się do Gabinetu Owalnego. Nim
Cara zdołała się zorientować, Max skręcił do jej pokoju.
Max! krzyknęła i rzuciła się do biurka zasłanego poufnymi dokumentami.
Porozmawiaj ze mną, Cara.
Nie mam ci nic do powiedzenia.
Jeśli jest więcej dzieci&
Nie ma!
Kłamiesz powiedział, patrząc na nią uważnie.
Czuła, jak jej puls przyśpieszył. W brzuchu poczuła znany ucisk, który jednak nie
miał nic wspólnego z osobą prezydenta.
Nie kłamię. Musisz wyjść, Max.
Nie mogą rozmawiać o prezydencie, a ona nie może sobie pozwolić na
przebywanie w towarzystwie Maxa. Bo nawet tu i teraz, w zachodnim skrzydle
Białego Domu, w samym centrum kryzysu, który zagraża całemu państwu,
myślała tylko o tym, by mu się rzucić w ramiona.
Ja muszę się z tobą zobaczyć rzekł półgłosem.
To niemożliwe. Potrząsnęła głową.
Nie tu. Wieczorem, u ciebie doprecyzował.
Nie.
Musimy porozmawiać.
Dziś wieczorem pracuję. I jutro też.
I chyba przez wszystkie wieczory w dającej się przewidzieć przyszłości.
Chyba musisz też czasem sypiać.
Owszem, ale nie z& urwała nagle.
Nie ze mną? Szkoda. W jego zielonych oczach pojawiły się wesołe ogniki.
Bo ja bym bardzo chciał.
Głupi żart.
Ja nie żartuję, Cara. Brakuje mi ciebie. Przysunął się bliżej.
Postanowiła być twarda i nie okazywać emocji. Nie wolno jej pożądać Maxa. Nie
wolno go dotykać, rozmawiać z nim. Nawet na niego patrzeć.
Obiecałeś, Max szepnęła, patrząc mu w oczy.
Chcę tylko porozmawiać.
Kłamiesz.
Masz rację, kłamię.
Z korytarza dobiegły głosy. Cara odskoczyła od Maxa jak oparzona.
Pamiętaj, jesteś tu służbowo. A zresztą, wyjdz dodała po chwili.
Okej, zadzwonię pózniej.
Nie odbiorę.
I tak będę próbował obiecał na odchodnym.
Musiała się uczepić blatu biurka, by nie upaść. Zaczerpnęła powietrza. Nie
powinna mu ufać. Można było przewidzieć, że nie będzie się trzymał z dala od
niej.
Okrążyła biurko i zasiadła przed komputerem. Otworzyła stronę działu
personalnego, by się dowiedzieć, czy w jakiejś ambasadzie jest praca dla
specjalisty od PR-u. Jest. W Australii.
Seks w samochodzie na obrzeżach Los Angeles napełnił Maxa niejakim
optymizmem w kwestii możliwości rozwoju relacji z Carą. Teraz jednak, gdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]