[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wybrać do pani Mason. Jak nazwała się ta druga, którą spotkałaś na po-
grzebie?
 Harriet Parr.
 Wszystkie odwiedzimy jutro  powiedział James  ale Billowi
Wongowi lepiej nie mówmy, co robimy.
 A jednak  zauważyła Agatha  coś mi się zdaje, że kluczem do
całej tej zagadki może być była żona Bladena. Wie o nim na pewno więcej
niż ktokolwiek inny. A kim była tamta, która odebrała telefon wtedy, gdy
LR
T
dzwoniłam, i powiedziała, że jest jego żoną? Założę się, że to nasza pani
 Suknia Na Twarzy" Freda Huntingdon.
 Czy możemy przestać mówić o Fredzie?  poprosił. Agatha ob-
serwowała go kątem oka. Dojeżdżali do żółtych świateł na skrzyżowaniu.
Twarz Jamesa miała zacięty wyraz.
 Cholerna Freda", pomyślała z goryczą Agatha, po czym docisnęła
pedał gazu i pomknęła nocną ulicą w stronę domu.
 Myślisz, że istnieje też jakiś pan Parr?  zapytał James, gdy na-
stępnego dnia przechadzali się z Agathą po wsi, kontynuując śledztwo.
 Nie wydaje mi się. Mało to wdów? Mężczyzni żyją krócej.
 Chyba tylko ci żonaci  zauważył James.
Wsadził ręce do kieszeni i zaczął gwizdać skomplikowaną melodię.
 Pewnie to Bach albo inny stary nudziarz"  pomyślała Agatha.
Pani Harriet Parr mieszkała w nowoczesnym parterowym budynku na
krańcu wsi. Gdy dotarli do furtki, Agatha nagle powiedziała:
 To strata czasu.
 Dlaczego?
 Nie pamiętam, żeby pani Parr była wtedy na plebanii. Jeśli nie pod-
słuchała tego, co pani Josephs mi mówiła, to jakim cudem mogła mieć co-
kolwiek wspólnego ze sprawą?
 Może pani Josephs to samo co tobie opowiadała też innym.
 Oj, dobra, wejdzmy.
LR
T
Drzwi otworzyła pani Parr we własnej osobie. Agatha na powitanie
rzekła, iż wprawdzie nie zdążyły się jeszcze poznać, ale ona i pan Lacey
chcieliby zadać jej kilka pytań. Zaraz znalezli się w przytulnym pokoju
dziennym. Agatha doliczyła się sześciu kotów. Widok tak wielu zwierząt
w jednym pomieszczeniu przyprawił ją niemal o klaustrofobię. Z jakiegoś
powodu wydawało jej się, że chociaż ze dwa powinny znalezć się na ze-
wnątrz.
Pani Parr była drobnej postury, o czarnych, kręconych włosach i
dziwnie staromodnej figurze z talią osy. Agatha stwierdziła, że prawdopo-
dobnie nosi gorset. Policzki miała twarde i zaczerwienione, usta wąskie, a
zęby spiczaste.
Minęło nieco czasu, zanim Agatha mogła przystąpić do zadawania py-
tań gospodyni, gdyż ta musiała najpierw przedstawić Jamesa wszystkim
kotom po kolei. Następnie pani Parr jęła roztkliwiać się nad Jamesem, py-
tając, czy mu wygodnie, podtykając mu poduszeczki pod plecy, a potem
pospieszyła zaparzyć herbatę i przynieść swoje  wyjątkowe ciasteczka".
 A więc nie ma pana Parra  szepnęła Agatha.
 Może jest w pracy  odpowiedział James. Pani Parr wróciła z peł-
ną tacą. Gdy już wszyscy
dostali swoją herbatę, a ciasteczka zostały pochwalone za swoją deli-
katność, Agatha rzekła:
 Właściwie to mieliśmy zapytać o Paula Bladena.
Filiżanka gospodyni zagrzechotała o spodek.
 Biedny Paul  powiedziała. Odstawiła filiżankę ze spodkiem i
przyłożyła do oczu pomiętą chusteczkę  taki młody i taki dzielny.
LR
T
 Dzielny?
 Chciał założyć klinikę weterynaryjną. Miał tak śmiałe marzenia.
Powiedział, że tylko mnie mógł o nich opowiedzieć. Byłam jedyną osobą z
taką fantazją, by móc dzielić jego wizję.
Wtedy usłyszeli, jak otwierają się drzwi.
 Mąż  szepnęła pani Parr  cicho... Otwarły się drzwi pokoju i
wszedł chudy, wysoki
mężczyzna w średnim wieku, o szarej twarzy i wydatnym jabłku
Adama podskakującym nad sztywnym kołnierzykiem.
 Ludzie ze wsi, kochanie  powiedziała pani Parr  pani Raisin i
pan Lacey. Oboje mieszkają przy Lilac Lane. Właśnie próbowali moich
ciasteczek.
 Co was tu sprowadza?  spytał niezbyt przyjemnie pan Parr.
 Pytaliśmy tylko o Paula Bladena. Wie pan, o tego weterynarza, któ-
rego znaleziono martwego.
 Wynoście się  wysyczał pan Parr. Trzymał drzwi szeroko otwar-
te  Precz!
 My tylko...  zaczęła mówić Agatha, ale nie dokończyła.
 Won!  krzyknął, tym razem już pełnym głosem, a jego chuda,
zniszczona twarz cała ruszała się z gniewu  Już tu nie wracajcie. Zo-
stawcie nas w spokoju.
 Bardzo mi przykro, że tak państwa zdenerwowaliśmy  odezwał
się James uprzejmie, wychodząc z Agathą ostrożnie obok najwyrazniej
wściekłego małżonka pani Parr.
LR
T
 Chromol się, ty arystokrato jeden  wrzasnął pan Parr i splunął
obficie w twarz Jamesowi.
Nastąpiła straszliwa cisza, w której słychać było już tylko łkanie pani
Parr. James wolno ocierał twarz chusteczką. Pan Parr cały się trząsł, sam
najwyrazniej przerażony własnym postępowaniem.
James schwycił pana Parra za ramiona swoimi potężnymi dłońmi i
nim potrząsnął.
Każdy wstrząs ciałem pana Parra podkreślał, mówiąc:
 Nigdy... więcej... tak... mi... nie... rób.
Następnie wypuścił go z rąk dość niespodziewanie i odszedł w towa-
rzystwie Agathy.
 Naprawdę mącimy, Agatho  westchnął. Odwrócił się, patrząc
przez ramię na schludny parterowiec  Wiesz, czasem, gdy jechałem na
przepustkę, zdarzało mi się z okna pociągu widywać takie domki i wy-
obrażałem sobie wtedy, jak bezpieczne i szczęśliwe życie się toczy za
drzwiami. Co za potworne dramaty kryją się za fasadami wszystkich tych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •