[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak powietrze między nimi. Susan uśmiechnęła się. %7ład-
ne z nich się nie odzywało. Woleli rozkoszować się tym,
czym była ta chwila - możliwością nowego początku.
Sebastian pierwszy przerwał ciszę.
- Jak ci się to udało? - spytał.
Susan stanęła przed nim. Z trudem powstrzymała się
przed rzuceniem mu się w ramiona i błaganiem o wyba-
czenie. Podała mu rysunek Davida. Długo wpatrywał się
w dziecinne dzieło. Kiedy znowu się odezwał, jego głos
drżał z emocji.
- Nie chciałem ich do tego mieszać.
Susan dostrzegła naganę w jego głosie i próbowała go
uspokoić.
- Rachael sama się zgłosiła. Doceniała twój wspa-
niałomyślny gest, ale nie mogła pozwolić, byś z jej po-
wodu poszedł do więzienia. Na szczęście sędzia się zgo-
dził. Zgodził się też nie ujawniać jej zeznania i toż-
samości.
- A prokurator?
Teraz, kiedy Susan rozumiała, że jego opiekuńczość
wobec Rachael nie wynika z romantycznych pobudek,
kochała go jeszcze bardziej za tę troskę o matkę i dziec-
ko. Mężczyzna z tak silnym instynktem opiekuńczym na
pewno będzie cudownym ojcem.
- Normanowi można ufać - zapewniła. - Poza tym
151
S
R
ani on, ani ja nie wiemy, dokąd poszła Rachael z małym.
Jest bezpieczna. I ty też - przynajmniej na razie. To, że
sędzia oczyścił go z zarzutów, nie znaczyło, że człowiek,
który tak się starał go zniesławić, zostawi sprawę w spo-
koju. Susan zadrżała na tę myśl, ale Sebastian nie po-
zwolił jej długo się nad tym zastanawiać.
- Czy zdołam ci się odwdzięczyć za to, co dla mnie
zrobiłaś? - zapytał.
Zwróciła mu życie, ale zastanawiał się, czy bez niej
będzie cokolwiek warte.
Susan poczuła się, jakby wyjął portfel i zaoferował jej
zapłatę. Zachowywał się tak sztywno, że bała się, iż nig-
dy jej nie wybaczy. Zresztą, nie mogła mieć do niego
pretensji. Ile razy jej powtarzał, że jego słowo powinno
jej wystarczyć, gdyby naprawdę go kochała? Najwyraz-
niej ten brak zaufania kosztował ją miłość jej życia.
Taki mężczyzna nienawidził wszelkiego rodzaju dłu-
gów.
- Mógłbyś zacząć od wybaczenia mi, że w ciebie
zwątpiłam.
Jej głos załamał się i z trudem stała na uginających
się pod nią nogach. Sebastian wyciągnął rękę. Bezradnie
wpadła w jego ramiona.
Nie pozwolił jej upaść. Uniósł jej podbródek i zmusił
do spojrzenia sobie w oczy. Jego spojrzenie było czyste i
uczciwe.
- To ja powinienem panią przeprosić, pani mecenas -
uśmiechnął się. - Skoro powierzyłem ci moje serce,
152
S
R
powinienem też powierzyć sekret. Wybacz mi, Susan, że
zadałem ci tyle bólu.
Po raz drugi w ciągu niecałej godziny Susan rozpła-
kała się.
- Nie płacz, kochanie - błagał. - Nie teraz, kiedy usi-
łuję ci się oświadczyć.
Susan spojrzała na niego z niedowierzaniem.
Uśmiechnął się, skinął potwierdzająco głową i ukląkł na
jedno kolano.
- Nigdy nie czułem się bardziej samotny i opusz-
czony, niż wtedy, kiedy ode mnie odeszłaś. W tamtych
okolicznościach nie chciałem prosić cię o wiązanie życia
z kimś, z kim będziesz mogła najwyżej wymieniać listy.
Teraz, kiedy dokonałaś tego cudu w mojej obronie, nie
mogę sobie wyobrazić życia bez ciebie ani przez minutę.
Błagam, byś mi wybaczyła i dała drugą szansę, żebym
mógł udowodnić, jak bardzo cię kocham. Czy wyjdziesz
za mnie?
Susan widziała przed sobą dwie możliwości. Mogła
kazać mu wstać i zgodzić się albo paść na kolana i zgo-
dzić się. Wybrała tę drugą.
- Tak... - powiedziała, obejmując dłońmi jego twarz i
zasypując go pocałunkami. - Tak, tak, tak!
To było spełnienie marzeń. Miała nadzieję najwyżej
na uzyskanie jego przebaczenia. A on nie tylko pragnął
jej powrotu, ale w dodatku jako ślubnej żony -jak w baj-
kach, o których niedawno przyrzekła zapomnieć. Z dru-
giej strony nie tak dawno próbowała niemądrze analizo-
wać szczęście, zamiast je po prostu przyjmować.
153
S
R
Nie zamierzała drugi raz popełniać tego błędu. Jedy-
ną chmurką na horyzoncie był fakt, że nie znaleziono
prawdziwego mordercy. Jednakże, skoro Sebastiana ofi-
cjalnie oczyszczono z zarzutów, śledztwo pójdzie pewnie
w innym kierunku. Jeżeli miłość mogła poradzić sobie
nawet z całą machiną aparatu sprawiedliwości, to mia-
łaby sobie nie poradzić z jednym człowiekiem? Susan
wierzyła, że ktoś, kto przechytrzył bandę najemników,
da sobie radę z nędznym oszczercą. Niczego nie pragnęła
bardziej, niż przeżywać dobre i złe chwile z człowie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]