[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Właśnie, obłąkany...
Aapała go za słówka. Wkurzyło go to.
 Nie przerywaj mi. Byłem tam! Czułem
atmosferę przygnębienia. Strachu. Trudno ją opisać.
Tak, jakby  coś wisiało w powietrzu. Jakby czyjaś
dusza zawisła pod sufitem i obserwowała wszystkich.
Kasiu, Jasiński nie zwariował.  Coś w niego
wstąpiło. I nie tylko w niego. Pogadaj z
Kaczmarkiem, niech opowie ci swoją historię. Może
wtedy spojrzysz prawdzie w oczy.
Pieszcząc rękę Galińskiego, Kaśka intensywnie
myślała. Zastanawiał się o czym. Może sądziła, że to
on zwariował? Gdy otworzyła usta, aby coś
powiedzieć, podszedł kelner.
 Wszystko w porządku?  zapytał.  Może
chcieliby państwo coś domówić?
Nauczyciel podniósł na niego wzrok.
 Widzi pan tę parkę na drugim końcu sali? 
powiedział, wskazując palcem na szczerzącego się do
swej wybranki dwudziestolatka w garniturze, na oko
droższym od samochodu Galińskiego.
 Owszem  odparł kelner.
 W takim razie jeśli musi pan zawracać komuś
tyłek, proponuję, aby najpierw dobrał się pan do nich.
Chwilę pózniej zostali przy stoliku sami.
 Co chcesz zrobić?  zapytała Kaśka.  Uparłeś
się, co?
 Uparłem?
 Tak. Wierzysz w to, że ci uczniowie zostali
opętani. Co więc zamierzasz zrobić? Zawołać
księdza?  Zamrugał, a potem obejrzał się za siebie.
Zniady kelner posłał mu piorunujące spojrzenie.
 Rachunek  wycedził przez zęby Galiński.
* * *
W drodze do domu nie rozmawiali. Ich nietęgie
miny znamionowały zaniepokojenie. Galiński nie
mógł zrozumieć, dlaczego Kaśka tak bardzo upiera
się przy swoim stanowisku. Przecież ta cała teoria o
rzekomym szaleństwie licealistów była kompletnie
niewiarygodna. Być może jego wcale nie brzmiała
rozsądniej, jednak z całą pewnością była bardziej
prawdopodobna. Myśląc o tym, niemal puścił
kierownicę. Jeszcze trochę, a odruchowo złapałby się
za głowę.
Do diabła, opętanie? Naprawdę brał pod uwagę
taką ewentualność? To wszystko było pochrzanione i
napawało go odrazą. Nie wiedział, co robić, co
powiedzieć. Ba! Nie wiedział nawet, co o tym
wszystkim myśleć.
Kiedy znalezli się w domu Galińskiego, Kaśka
oznajmiła, że musi wziąć prysznic. Pocałował ją w
czoło i przyniósł świeży ręcznik. Patrzył jak zamyka
drzwi od łazienki, a potem usiłował przypomnieć
sobie słowa, które Jasiński wyśpiewał podczas
odpytki. Pamiętał trzy pierwsze wersy.
Choć w jadeicie rzezbieni  rozpadliśmy się.
Choć ze złota kuci  czas nas zabrał.
Choć z piór Quetzala  ślad po nas zaginął.
Co było dalej?
Stał jak słup soli przed drzwiami do łazienki i
odtwarzał w pamięci obrazy z tamtej lekcji.
Nie potrafił sobie przypomnieć reszty słów. Był
wściekły, oszołomiony, miał mętlik w głowie. Przez
chwilę wsłuchiwał się w szum wody. Wyobraził
sobie gładkie, smukłe ciało Kaśki, jej piersi, pośladki,
ramiona. Zastanawiał się, czy do niej nie dołączyć,
ale jego umysł zdominowały myśli, które skutecznie
tłumiły podniecenie.
Wspiął się po schodach na piętro. Jego gabinet 
jeśli tak można nazwać niewielki pokój z
wyeksploatowaną kanapą, drewnianym stołem,
dwoma fotelami, wysokim regałem na książki i
biurkiem z komputerem  znajdował się na końcu
korytarza. Było tam tak duszno, że z miejsca
otworzył okno, przeklinając się za to, że nie zrobił
tego rano, zanim wyszedł do pracy. Przysunął sobie
jeden z foteli i zasiadł przed monitorem. Uruchomił
sprzęt i odczekał, aż na pulpicie pojawiły się
kolorowe ikony. Włączył Internet i wpisał adres
wyszukiwarki.
Co tak właściwie chciał znalezć? Dowód, że nie
odbiła mu szajba? W jaki sposób miał to udowodnić?
Wpisał w Google trzy pierwsze wersy utworu,
który zaśpiewał Jasiński.
%7łałosne, skomentował, obserwując wyskakujące
strony internetowe.
Nie miał nawet punktu zaczepienia. Te linijki
tekstu mogły znaczyć cokolwiek. Przeglądając w
skupieniu linki, starał się wykazać jak największą
cierpliwością. Spokojnie, tylko spokojnie, powtarzał
w duchu.
Mijały minuty. Nie znalazł nic ciekawego.
Uparcie przeglądał kolejne strony, walcząc z chęcią
rozbicia monitora klawiaturą. Co chwila natrafiał na
linki z wierszami, piosenkami, jednak w żadnym z
utworów nie padały pożądane słowa. Widocznie
wyszukiwarka potraktowała tajemnicze wersy jako
fragmenty utworów lirycznych i teraz kierowała
poszukiwacza na tego typu portale.
Szukał dalej, odwiedzając wskazywane przez
Google serwisy erotyczne, jakąś stronę o hodowli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •