[ Pobierz całość w formacie PDF ]
normy! Ostatnio jego nieposluszenstwo nabralo cech jawnego szalenstwa. Dawno
juz przestal uczestniczyc w zajeciach, sypiac w kwaterach Domu Dziewiatego.
Widywano go, odurzonego jakimis diabelskimi miksturami, w towarzystwie roznych
podejrzanych kreatur, a szczegolnie tego maga i alchemika Algiviusa. A wieczne
burdy, wszczynanie bijatyk, wloczenie sie po Limbo, kto wie, moze i samej Otchlani,
rozpusta i pijanstwo w tym gniezdzie zarazy, plugawym szynku Pod Setka
Ksiezycow! Coz z tego, ze wiekszosc slug Krolestwa potrzebuje czasami oddechu,
niektorym zas zdarza sie zboczyc odrobine z wlasciwej sciezki?
Oczywiscie, nie mozna tego pochwalac, ale w koncu wszyscy jestesmy slabi. Nawet
wielcy Swietlisci z Piatego i Szostego Kregu. Powiadaja, ze w Limbo i Przedpieklu
wybudowano dla nich specjalne, zamkniete dzielnice, kapiace od bogactw i obfite we
wszelkie uciechy, chociaz to z pewnoscia jedynie obrzydliwe plotki. Wstretna,
bezpodstawna potwarza musi byc rozpowszechnione przekonanie, ze Swietlisci
bawia tam w towarzystwie panow z najnizszych kregow Otchlani. Jakie podle jezyki
mogly wymyslic podobne bzdury! Oczywiscie wiadomo, ze Synowie Niebios
wymykaja sie czasem na Ziemie, do Limbo lub Stref Poza Czasem, aby odpoczac od
surowych rygorow Krolestwa, tak przeciez bylo zawsze i nikt sie temu nie dziwil. Ale,
na Jasnosc, nigdy tak jawnie! Tak bezczelnie jak Ariel wlasnie!
Malachiasz nie mogl zrozumiec regul nowego porzadku, jaki panowal w dzisiejszym
Krolestwie. Za czasow jego mlodosci zadnemu aniolowi, oprocz najwyzszych
Swietlistych, nawet do glowy nie przyszlo, zeby bez wyraznego nakazu przejsc przez
jedna z tysiaca bram i znalezc sie w Limbo, a juz to, co wiazalo sie z Otchlania, mialo
wydzwiek przerazajacy i nieczysty. Tymczasem teraz anioly wszystkich stanow
blakajace sie po Ziemi Niczyjej i samym Przedpieklu, przesiadujace w szynkach i
zadajace sie z demonami wcale nie naleza do rzadkosci. Czy ktos widywal dawniej
anioly w szynku? Azdiasz mial racje. Koniec Czasow zbliza sie milowymi krokami!
A teraz ta sprawa z Arielem! Malachiasz westchnal. W gruncie rzeczy Ariel jest
dobry, ale krnabrny i prawdopodobnie szalony. Nie ma w nim nawet odrobiny
skruchy czy zalu. Zawsze byl taki. Ilez to razy surowy Azdiasz, poprzedni przelozony
Domu Dziewiatego przy Bramie Tysiaca Slonc, staral sie skruszyc serce i opor Ariela
karami i postami, wszystko na darmo! Co prawda Malachiasz w glebi duszy uwazal,
ze Azdiasz zle postepuje z Arielem, a w kazdym razie zdecydowanie zbyt surowo. Kto
slyszal, zeby starszy aniol skazywal mlodszego na chloste, w dodatku publiczna, lub
na wielogodzinne kleczenie z podniesionymi rekami. I to tak dumnego aniola, o
trudnym charakterze. Malachiasz przypomnial sobie lodowaty blekit oczu Ariela,
ktory stal pod pregierzem na srodku dziedzinca, i przeszedl go dreszcz. Najczesciej
konczylo sie tak, ze Ariel mdlal, a Malachiasz zebral u Azdiasza o skrocenia kary.
Kiedy wreszcie Azdiasz odfrunal na Blekitne Lany i Malachiasz zostal nowym
przelozonym Dziewiatego Domu, bylo juz za pozno. Lamana po wielekroc dusza
aniola Ariela zrosla sie w twardy glaz, ktorego nie udawalo sie rozlupac ani
delikatnoscia, ani sila. Malachiasz westchnal znowu. Mial slabosc do tego szalonego
aniola, a przy tym czul sie winny, ze w imie posluszenstwa Azdiaszowi pozwalal
traktowac go tak ostro. Gdyby w odpowiednim czasie umiejetnie nim pokierowac,
Ariel moglby zrobic zawrotna kariere. Kto wie, moze siegnalby Czwartego, a z
pomoca Jasnosci, chocby i Piatego Nieba? A teraz wszystko leglo w gruzach.
Mea culpa powiedzial cicho Malachiasz.
Mogl juz tylko czekac na przybywajacy Piorun Gniewu w postaci Swietlistego
Piatego Kregu Abdiela.
***
Abdiel, przekraczajac prog Domu Dziewiatego w Pierwszym Kregu, skrzywil sie
nieznacznie, lecz zauwazalnie. Chlodno odpowiedzial na pozdrowienie Malachiasza,
obrzuciwszy starego aniola i jego skromna kwatere wzrokiem pelnym nieskrywanej
pogardy. Pomieszczenie wydawalo mu sie biedne i ciemne, a sam Malachiasz
toporny i wyrafinowany jak kolek w plocie. Na Jasnosc, co za gleboka prowincja!
Skrajny Krag, polozony tuz przy granicy z Limbo, siedlisko holoty, glupoty i nedzy.
Trudno sie dziwic, ze dzieja sie tu rzeczy godne ubolewania. Tutejsze anioly maja w
sobie wiecej z demonow Otchlani niz Panowie z Glebin. Tamci przynajmniej sa
dobrze urodzeni. Abdiel z luboscia przypomnial sobie slynne dyskusje o zawilosciach
natury moralnej i etycznej wiecznego antagonizmu miedzy Otchlania i Krolestwem,
prowadzone w luksusowej willi Asmodeusza, polozonej na skraju Przedpiekla, z
widokiem na Jezioro Plomieni. Mial zaszczyt znalezc sie tam dwa razy, a kiedys
nawet osmielil sie wyrazic swoje zdanie, czym rozbawil gosci. Owszem, Mroczni sa
nieprzyjaciolmi, ale jak wspanialy poziom reprezentuja! A tutaj co? Barbarzynstwo!
Abdiel zlozyl scisle swoje lsniace skrzydla, jakby w obawie, ze je pobrudzi, ocierajac
sie o sciane lub jakis mebel i zwrocil swoja piekna, proporcjonalnie wyrzezbiona
twarz w strone Malachiasza.
Przelozony Domu Dziewiatego rzekl. Mozesz juz rozkazac wprowadzic
winnego.
Malachiasz zbladl i zadrzaly mu rece. Gdyby Abdiel zechcial zaszczycic go
spojrzeniem, prawdopodobnie zdziwilby sie. Ale mysli Swietlistego zajete byly
waznym problemem. Zastanawial sie usilnie, kto jest odpowiedzialny za przydzielenie
go do tej sprawy, ktora od poczatku budzila w nim gleboki wstret. I to w tak
nieodpowiednim momencie, kiedy rozpoczyna sie wielkie polowanie na chimery w
Cienistym Lesie! Azazel z Otchlani obiecal sprowadzic swoja slynna sfore
piekielnych psow. Abdiel zamierzal porozmawiac z nim o kupnie kilku mlodych suk,
by uszlachetnic wlasna hodowle. A oto laduje w tym barbarzynskim zascianku,
zaplatany w niebywala historie, ktora ostatni raz zdarzyla sie w Krolestwie, Jasnosc
wie kiedy! Abdiel, Swietlisty Piatego Kregu! To na pewno intryga Zebdiasza. Tylko on
mogl maczac w tym skrzydla.
Abdiel poczul, jak rosnie w nim wscieklosc. Winowajca zaplacze i bedzie zebral o
litosc! Ale na nic sie to zda. Zatriumfuje sprawiedliwosc!
Uniesiony slusznym gniewem Abdiel zapragnal zmiazdzyc nedznego zbrodniarza
mlotem sprawiedliwosci natychmiast, w tej chwili! I moze jeszcze zdazy na drugi
dzien polowania.
Obrocil sie gestem pelnym gracji i majestatu, z twarza surowa, lecz
nieprzenikniona, aby przygwozdzic nedznika spojrzeniem i& zamarl w polowie
ruchu.
Przed nim stal tylko podrygujacy nerwowo Malachiasz.
Przelozony Domu Dziewiatego, czyzbys ogluchl? spiewnie zasyczal Abdiel.
Kazalem wprowadzic winowajce. Gdziez on jest, na Glebie?!
Nieszczesny Malachiasz poruszyl wargami, wydajac jakis nieartykulowany dzwiek.
W jego duszy trwala straszliwa batalia. Coz mial odpowiedziec Swietlistemu? Ze nie
wie, gdzie jest Ariel, co w sumie bylo prawda, czy ze podsadny znajduje sie wlasnie
w knajpie Pod Setka Ksiezycow, o czym byl calkowicie przekonany.
Panie zaczal wreszcie. Ja zaraz&
Abdiel zmruzyl oczy. Jego twarz zrobila sie mala i zla.
Uciekl ci? Pozwoliles mu uciec?
Malachiasz zapragnal natychmiast obrocic sie w proch i odrodzic jako chrabaszcz
lub liszka. Nie nakazal zamykac ani zwiazywac Ariela. Zaufal mu, nie spodziewajac
sie, ze ucieknie, zostawiwszy go na pastwe wscieklosci Swietlistego. Ostra szpilka
smutku przeszyla serce Przelozonego Domu Dziewiatego. W tym momencie, z
cichym szumem lotek, kanciasta, chuda postac wyladowala na dziedzincu, u wejscia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]