[ Pobierz całość w formacie PDF ]

panująca wokół cisza. Kto mógłby przypuszczać, że to tak blisko
Atlanty?
- Ja - odparła Holly. Wyłączyła silnik i otwarła drzwiczki
samochodu. - Chcesz się rozejrzeć?
- Naprawdę jest twój? - Neal wysiadł i poszedł za nią ścieżką
prowadzącą do ganku. W cieniu dostrzegł huśtawkę i dwa fotele na
biegunach. Z łatwością mógł sobie wyobrazić w tym domu parę
staruszków. Ale Holly?
- Należał do moich dziadków ze strony matki, Dziadek zapisał
mi go w testamencie. Prawda, że ładny?
Neal spostrzegł, że wszystko tutaj jest bardzo dobrze utrzymane.
- Często tu przyjeżdżasz?
- Kiedy tylko mam czas. Wynajęłam dozorcę, który dogląda
domu.
Neal doszedł do wniosku, że Holly musi się niezle powodzić,
skoro stać ją na utrzymanie dwóch domów.
- Dlaczego mnie tu przywiozłaś?
- Po prostu chciałam, żebyś zobaczył to miejsce, -
Nieoczekiwanie wzięła go za rękę. - Chodz. Chcę ci coś pokazać.
Zacisnął palce na jej dłoni. Oczekiwał, że wejdą dc środka.
Zamiast tego poprowadziła go za dom w kierunku stawu. Stojąc przy
boku Neala, cichutko nuciła  Somewhere in My Broken Heart". Neal
miał nadzieję, że to nie jest piosenka o jego przyszłości.
87
RS
Nad stawem rosła olbrzymia wierzba płacząca, której zwisające
gałęzie nieomal dotykały wody. Holly minęła drzewo i zaprowadziła
Neala w kierunku gęstego, porządnie przystrzyżonego trawnika
otoczonego pachnącymi krzewami.
- Siadywałam tu jako nastolatka - powiedziała cicho i spojrzała z
uśmiechem na oświetlony blaskiem księżyca staw. - To tu właśnie
marzyłam.
Neal nie mógł się dłużej powstrzymać. Przygarnął ją do siebie i
pogładził policzek, który w świetle księżyca zdawał się być z
porcelany.
- O czym marzyłaś? Uśmiechnęła się i objęła go za szyję.
- O cieszeniu się szczególnym miejscem z jakimś wyjątkowym
mężczyzną. O kochaniu się na trawie w świetle księżyca z tym
doskonałym mężczyzną.
- Z pewnością nie mogę rościć pretensji do doskonałości - odparł
niepewnie Neal. - Ale chciałbym dzielić dziś z tobą tę fantazję, Holly.
Stanęła na palcach.
- Miałam nadzieję, że tak będzie - szepnęła, a potem jej usta
dotknęły jego warg.
Nie rozluzniając uścisku, osunęli się na trawę.
88
RS
ROZDZIAA 6
Widok Holly w blasku księżyca z marzycielskim uśmiechem na
twarzy wydał się Nealowi czymś najpiękniejszym na świecie. Jej
okulary leżały na trawie obok ubrań. Otwarte szeroko oczy błyszczały
w ciemności. Pochyliła się nad nim i obsypywała pocałunkami jego
szyję i piersi. Gdy czubkiem języka dotknęła szczególnie wrażliwego
miejsca, westchnął głęboko.
- Mmm. Podobało mu się - zauważyła Holly, jakby mówiła do
grających wokół świerszczy.
- Tak. Podobało mu się - zgodził się Neal z uśmiechem i wplótł
palce w jej włosy. - Nie przerywaj.
Posłusznie pochyliła głowę i przywarła wargami do jego
owłosionej piersi. Zaparło mu dech. Holly pieściła go czule,
niespiesznie i bez zahamowań. Dzięki niej poczuł się młody, męski i
bardzo pożądany. W jego życiu nie było wielu kobiet, a i te, które
znał, nigdy tak na niego nie działały.
Miał wrażenie, że jest w stanie przenosić góry - i oszołomiło go
to. Dawniej nigdy właściwie nie rozumiał, co to znaczy być
uwiedzionym. Ale też nigdy nie zdarzyło mu się, by porwała go
kobieta, wywiozła w odludne miejsce i pieściła w świetle księżyca.
Zrobiła to dopiero Holly. Teraz nie mógł sobie wyobrazić kochania
się z kimś innym. Roznamiętniony pieszczotami Holly powtarzał jej
imię, pociągnął ją na siebie i przycisnął usta do jej warg. Gdy w nią
89
RS
wszedł, natychmiast dostosowała się do jego rytmu, przycisnęła
smukłe nogi do jego ud, odrzuciła w tył głowę i zamknęła oczy.
Ani na chwilę nie odrywał oczu od jej napiętej twarzy. Dopiero
gdy skoncentrowała się na swoich doznaniach, zaczął pieścić ją
gwałtowniej i razem osiągnęli szczyty największej rozkoszy. Neal
nigdy przedtem nie przeżył czegoś podobnego.
Przytuleni do siebie, z wolna powracali do świadomości, ich
urywane oddechy odzyskiwały normalny rytm. Wreszcie Holly
zsunęła się z Neala i położyła na plecach na miękkiej trawie.
Neal uniósł się na łokciu i wolną ręką odgarnął pasmo włosów z
jej oczu.
- Czy teraz spełniło się twoje marzenie? - spytał łagodnie.
Uśmiechał się, ale pytanie traktował poważne.
Holly odpowiedziała uśmiechem.
- Było lepiej. O wiele lepiej.
- Cieszę się - odparł, a potem zastanowił się, czy może jej
wierzyć.
- Zwietnie wyglądasz nago w świetle księżyca, żeglarzu.
Uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki. Ty też.
- Nigdy przedtem nie byłam nago na dworze. Przynajmniej
odkąd pamiętam.
To wyznanie wyraznie go ucieszyło.
90
RS
- Ja też nie... no, niezupełnie. Na obozach młodzieżowych,
oczywiście dla chłopców, kąpaliśmy się w zimnych rzekach i
odmrażaliśmy nasze no...
Holly roześmiała się.
- Mogę sobie dośpiewać resztę.
Pogładziła go leniwie. Pochylił się nad nią i znów ją pocałował.
Przez jakiś czas leżeli w milczeniu. Wreszcie Holly westchnęła
leciutko.
- Kocham to miejsce - powiedziała. - Czasami niemal
wyczuwam tu obecność moich dziadków.
Neal znów wyobraził sobie widmową parę bujającą się w
fotelach na werandzie i chrząknął niepewnie.
- A co powiedziałby twój dziadek, gdyby cię teraz zobaczył?
Roześmiała się niefrasobliwie.
- Och, na pewno wziąłby strzelbę. Stałbyś przed pastorem,
zanim zdążyłbyś włożyć spodnie.
- To... prawda?
- No cóż, oczywiście gdybyś chciał uratować te kiedyś
odmrożone części ciała, o których wspomniałeś.
Ten żart na temat małżeństwa wydał mu się niestosowny.
Dlaczego ta myśl tak ją rozbawiła?
- A co ty byś na to powiedziała?
- Powiedziałabym: złap go, dziadku - zapewniła go poważnie.
Co to mogło znaczyć? %7łe zgodziłaby się na ślub pod
przymusem?
91
RS
- Wcale ci nie wierzę - powiedział po chwili, przekonany, że
Holly przekomarza się z nim.
- Oczywiście, że tak, Neal. Na Boga!.Postanowiłam wyjść za
ciebie, gdy tylko cię ujrzałam. Teraz, kiedy wiem, jaki jesteś dobry w
łóżku, nie mówiąc o trawie, musiałabym być kompletną idiotką, żeby
cię wypuścić z rąk, prawda? A ty jesteś w dodatku bardzo bogaty.
Gdzie się więc podziewa oburzony krewny ze strzelbą, kiedy go
potrzebuję, co?
Myślał jeszcze, co powiedzieć, kiedy Holly roześmiała się i
wstała. Sięgnęła po swoje rzeczy i zdjęła zdzbło trawy z uda.
- Robi się pózno. Jeśli wkrótce nie wyruszymy do domu, jutro
oboje będziemy nieprzytomni w pracy.
- Holly?
Rzuciła mu slipki i spodnie.
- Lepiej je włóż, zanim pogryzą cię komary w szczególnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •