[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystko. Gdybyś zawczasu wiedziała o tych potwornościach... Shanna,
jestem chodzącym trupem. Nikt nie chce z tym żyć. Ja też, ale tak to wygląda.
Taki jestem.
 Ben, nie umarłeś. Może jesteś wycofany, ale leczysz ludzi z
niespotykaną pasją. Praktycznie z niczego zbudowałeś szpital. Nic nie umarło
w człowieku, który czegoś takiego dokonał i odnosi sukcesy.
Groch o ścianę. Znowu zamknął się w sobie. Emocjonalnie, a zwłaszcza
mentalnie. Poczuła, że dłużej tego nie wytrzyma. Ben wręcz ją odpycha.
124
R
L
T
 Byłam gotowa przystać na wszystko, żeby być z tobą. Kocham ten
szpital i ciebie, więc bym się zgodziła na tyle, ile byś mi dał. Ale ty nic nie
chcesz mi dać.  Pora wyjechać i z tym skończyć, zdobyć się na dystans i
zastanowić, co będzie dalej. Bo nie Brooks Center.
Ben jej pokazał, jaka jest, i że jej nie chce. Ale z drugiej strony to, co do
niego czuła, pomogło jej zrozumieć, jaka chce być. Oraz to, co nigdy nie
przypadnie jej w udziale, więc nie może zostać w Caridad.
 No cóż, jeśli nie jestem ci potrzebna, wyjadę jutro.
 Możesz zostać, Shanna. Caridad cię potrzebuje.
 Ale ty nie. Przepraszam, jeśli sprawiłam ci przykrość. Wszystko, co o
tobie myślałam, było niesprawiedliwe. Jesteś wspaniałym człowiekiem i
mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy. Aha, informuję cię, że nie wrócę do
Brooks, bo zgadzam się z twoją diagnozą. Jestem dobrym lekarzem. Tego
mnie nauczyłeś i za to jestem ci wdzięczna.
Uwielbiała Toskanię w zimie i malownicze zbocza Garfagnany, mimo
że od przyjazdu dwa tygodnie wcześniej ani razu nie poszła na narty,
uwielbiała toskańskie wina, mimo że tym razem nie wypiła nawet jednego
kieliszka, uwielbiała bajkowe wioski, wiekowe kościółki, pustelnie, zamki i
fortece, mimo że na razie nie miała ochoty ich zwiedzać. Kochała Toskanię
tak samo jak Argentynę. Ale Argentyna to już przeszłość, a wspomnienie o
niej sprawiało jej ból.
Tego poranka po prostu nie miała ochoty wstawać od stolika. Ich stolika
przy oknie. W dalszym ciągu czuła obecność Bena i chciała się nią napawać.
W aurze ciągle żywego uczucia, umierającego uczucia...
Jeszcze nie wiedziała, co będzie dalej. Może nie chciała wiedzieć, a
może nie pozwalała jej na to kotwica, jaką było rozstanie z życiem, które
kochała. Tak czy owak, każdego poranka z tego miejsca podziwiała góry.
125
R
L
T
Czasami wpatrywała się w nie przez kilka minut, kiedy indziej przez kilka
godzin. Reszta dnia upływała jej na spacerach, niedojedzonych posiłkach i
wymuszonych uśmiechach.
Chciałaby odzyskać cel w życiu, czyli Bena oraz Caridad, ale tam jej nie
chciano, mimo że przez chwilę wydawało się jej, że Ben ją kocha i że z
czasem to uczucie zburzy mur, którym się otoczył. Ale okazało się to iluzją.
Jak cała reszta. Dwa tygodnie wcześniej, kiedy opuszczała Caridad, miała
nadzieję, że Ben za nią podąży. Nie zrobił tego. Nawet nie próbował jej
zrozumieć. To nie iluzja, a rzeczywistość, do której chciał ją przekonać, ale
ona tego nie widziała. Tak, serce na dłoni na całej linii. Szkoda, że nie można
tego zamienić na klapki na oczach, ale co się stało, to się nie odstanie.
Teraz musi się uporać z emocjonalnym zamętem i zrobić to przy tym
stoliku z widokiem na. góry. Westchnęła i zamknęła oczy, by odciąć się od
wspomnień.
 Czy to miejsce jest wolne?
Azy wezbrały jej pod powiekami.
 Tak  wyszeptała, żałując, że to wspomnienie jest aż tak żywe.
Powinno już zblaknąć.
 To jedyny stolik z widokiem na góry. Lubię na nie patrzeć. Mam
wtedy wrażenie, że udziela mi się ich potęga.
Jak rzeczywiste było wspomnienie tamtego dnia, jej odpowiedz, jego
głos... Otwierając oczy, miała nadzieję go ujrzeć, ale go nie zobaczyła, więc
znowu opuściła powieki. Zniknij, pomyślała.
 Prawdę mówiąc, nigdy nie patrzyłem na góry z tego miejsca. Dopiero
ty mi je pokazałaś.
 Ben...  wykrztusiła, gwałtownie się odwracając, bo stał za jej
plecami.  To ty... Jak to? Co tu robisz?
126
R
L
T
 Lekarz zalecił mi odpoczynek, więc przyjechałem.
 %7ładnemu lekarzowi nie spodobałaby się taka podróż przez pół świata.
Jeszcze nie teraz.
 To bardzo dobry lekarz. Zwietny kardiolog. Nie doszukał się żadnych
trwałych uszkodzeń, ale zalecił mi odpoczynek. Pomyślałem, że dobrze mi
zrobi pobyt w Toskanii.
 Zrobiłeś wszystkie badania?
 Do Buenos Aires zabrałem się z twoim dziadkiem. Wyjechałaś przed
nim, więc miał dla mnie miejsce. Muszę przyznać, że dysponowanie
prywatnym odrzutowcem ma pewne zalety. Po drodze do Chicago wysadził
mnie w Buenos Aires. Mogę się przysiąść?
Niczego więcej nie pragnęła mimo strachu, bo miała już dosyć
cierpienia.
 Zbierałam się do wyjścia, więc cały stolik będzie twój. To lepsze niż
siedzieć w głębi i wpatrywać się w ścianę.
 A jeżeli chcę tu siedzieć i wpatrywać się w ciebie?
 Ben, nie chcesz.  Otarła łzy, odetchnęła głębiej i wyprostowała się,
przygotowując na najtrudniejsze: zerwania z nim. Nie dla siebie, dla niego.
 Być może wyobrażasz sobie, że robisz dobrze albo że zakończysz
coś, co się nie zaczęło, ale nie musisz tego robić. Przez jakiś czas byłam
zagubiona, ale już mi przeszło.
 I dlatego tu siedzisz i płaczesz?  Usiadł, po czym wyciągnął rękę, by
otrzeć jej łzy z policzka.  Shanna, przepraszam. Wiedziałem, że mnie
kochasz, i czułem, że w pewnym sensie chcę tego.
W końcu odważyła się spojrzeć mu w oczy.
 Ale takie ostrzeżenie zawsze wisiało w powietrzu. Nawet tej nocy,
kiedy się kochaliśmy, nie oddałeś mi się cały. Czułam to, ale nie chciałam
127
R
L
T
przyjąć do wiadomości.
 Nie znałaś mnie.
 I za to cię przeprosiłam. Myliłam się, zakładając...
Pokręcił głową.
 Miałaś do tego prawo. Taki pokazywałem się innym i to widziałaś.
Ale to tylko część.
 Bo tej drugiej nie pozwalałeś poznać.
 Nie chciałem.
 Dlaczego?
 Bo przyznając się do niej, muszę sam się z nią pogodzić oraz z tym, że
nie ma tam nic dobrego ani szlachetnego, wszystkiego tego, co o mnie
myślisz. To nie takie proste przyznać się do skazy, której nie da się usunąć.
Aatwiej to ignorować, niż się do tego przyznać, bo...
 Bo przyznanie się burzy ścianę, którą się odgrodziłeś, żeby przed tym
się bronić. I wtedy zostaje wyłącznie słabość, która niepilnowana może
prowadzić do cierpienia.
 Doktor Brooks, jak zawsze mnie pani zdumiewa.
 Doktorze Robinson, nie jestem zdumiewająca, ale staram się
nawiązać kontakt. Podobno nie ma w tym nic złego. Problem w tym, że całe
życie szukam miejsca, które mogłabym pokochać, w którym chciałabym żyć.
Okazało się, że z tobą. I tu poniosłam porażkę, bo za każdym razem, kiedy
chciałam się zbliżyć, zamykałeś się.
Może powinnam była dłużej zostać w Caridad, zawalczyć o to, czego
chciałam, ale doszłam do wniosku, że to niewskazane. Pokochałam cię z
wielu powodów i nadal kocham. Podejrzewam, że i ty mnie kochasz, bo
inaczej nie przyleciałbyś tu z drugiego końca świata. Przeraża mnie to, co do
ciebie czuję, bo przez to czuję się słaba. Ale z drugiej strony jestem
128
R
L
T
szczęśliwa i pełna nadziei. Myślę, że czujesz podobnie. To, że mnie kochasz,
sprawia, że też boisz się słabości, ale w odróżnieniu ode mnie się zamykasz.
Odwróciłeś się ode mnie, bo nie wiesz, co zrobić z tą słabością, a ja mam tego
dosyć.
 Shanna, to moja druga natura. To nie ma na celu krzywdzić innych,
ale...
 Ma cię chronić. Rozumiem. Ludzie potrafią być okrutni i nie wątpię,
że nieraz tego doświadczyłeś. Więc trzymaj się na uboczu, odstraszaj
innych...
 %7łeby ich chronić  wtrącił.  Ich, nie mnie.
 Bo masz blizny? Nie rozumiem.
 Tak, blizny, głębokie blizny.
 Ale nie fizyczne, prawda? Na pewno nie fizyczne, bo byłbyś... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •