[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaczęłam.
Koszmarna, niemal dzwoniąca w uszach cisza.
Musiałam brnąć dalej. Spojrzałam na esej.
Dwie strony tekstu.
Trzy minuty i czterdzieści sześć sekund czytania, co zmierzyłam z
zegarkiem w ręku.
Podniosłam wzrok, poszukałam Natalii. Siedziała tam, gdzie zawsze, w
jej okularach odbijało się światło. Nie mogłam oderwać od niej oczu.
Co to za dziwne, narastające szepty? Stawały się coraz wyrazniejsze,
jakby przybierały określony kształt.
Zapewne dzisiejszy świat wprawiłby Kanta w zdumienie ciągnęłam,
czując, jak serce trzepocze mi w piersi. Wszak wielka część naszej kultury
ma na celu&
Szepty powoli rozszerzały się na całą salę.
Chcemy zachować wieczną młodość, nawet&
Samotna, samotna, samotna&
Zgubiłam wątek, musiałam zacząć jeszcze raz. Słyszałam mój głos,
niepewny, cienki.
Chcąc zachować wieczną młodość, nawet& Znowu się zacięłam.
Przegrywałam tę bitwę. Marne resztki mojej pewności siebie legły w
gruzach. Skandowanie narastało. Chyba zaraz zejdę ze sceny. Ucieknę.
Nie warto.
Samotna, samotna, samotna&
To nie one są w bieliznie. To ja.
Wszystkie dziewczyny w Fulton widziały tę głupią fotkę. Wszystkie były
świadkami mojego największego upokorzenia.
Czytałam dalej, mamrocząc pod nosem. Claire Neuhall z samorządu
poderwała się z miejsca.
Cisza, dziewczyny! Nie będziemy tolerować takiego zachowania!
krzyknęła.
Byłam jak w transie, jak w tym śnie, gdy przychodzisz do szkoły nago i
przemykasz korytarzem, a wszyscy się na ciebie gapią. Doczytałam do
końca. A potem zabrałam esej i uciekłam ze sceny. Chciałam tylko dopaść
do domu i się w nim ukryć.
I chyba nigdy nie wracać.
Rozdział 36
Piątek w łóżku. Sobota w łóżku. W niedzielę po południu zjawiła się
Natalia.
Babciu, babciu, dlaczego tak cuchniesz? Pomachała koszykiem
piknikowym i postawiła go na łóżku.
Och, dzięki. Usiadłam i zakręciło mi się w głowie. Nie musiałaś.
To nie ja, to moja mama.
Zajrzałam do koszyka i wyjęłam srebrzysty termos. Odkręciłam zakrętkę.
Cudownie. Biały barszcz.
Wielkie dzięki, pani Z. Cudowna odmiana po płatkach i sokach Stacey.
Przekażę.
Ziewnęłam i zamknęłam oczy, bo nadal kręciło mi się w głowie.
Miałam koszmarny sen. Zniło mi się, że czytałam mój konkursowy esej,
a cała sala zaczęła skandować.
Natalia poklepała moje kolano.
Brzmi okropnie.
Wyjęła mi termos z rąk, nalała zupy do kubka i podała.
A co twój tata i Stacey na to, że spędzasz weekend w łóżku?
Myślą, że leczę serce złamane przez przystojniaka z biblioteki.
No cóż, częściowo mają rację. Natalia usiadła na łóżku po turecku.
Gdyby nie pewien przystojniak, nie doszłoby do tego wszystkiego.
Wiesz, co jest najlepsze zauważyłam że musiałam tam stać i czytać
o tym, że dzisiejsza kultura młodzieżowa jest lekka i beztroska, a tak
naprawdę wystarczy jeden głupi ruch w sieci i świat może ci runąć na
głowę. Jedno głupie zdjęcie może mi się odbić czkawką nawet za kilka lat.
Natalia zacisnęła usta.
Aypnęłam na nią znad kubka z zupą.
Mruczysz.
Zawahała się.
Czas zemścić się na Elli.
Och, Tal. Machnęłam ręką. Mam już dosyć zemsty.
A dziewczyny mają dość Elli. Uderzyła się w pierś. W każdym razie
ja.
No dobrze. Teoretycznie zastrzegłam. Stłumiłam ziewnięcie. Jak się
do tego zabierzemy?
Ma mnóstwo dziwacznych nawyków.
Wiem coś o tym. Nie powiesz mi innej rewelacji?
Spokojnie. Natalia oplotła kolana rękami, wiercąc się na posłaniu.
Czekałam w napięciu.
Pierwszego dnia każdego miesiąca Ella Parker zmienia hasło dostępu
do mejla i poczty głosowej. Zawsze jest to słowo, które w poprzednim
miesiącu wypowiedziała dokładnie dziewięćdziesiąt cztery razy. I cyfry:
dziewięć i cztery.
Skąd wiesz?
Uwierz mi, robi to, odkąd dostała pierwszą komórkę.
Moje serce zabiło szybciej.
A skąd będziemy wiedziały, jakie słowo jest nowym hasłem?
To proste. Nagle zaczyna w kółko powtarzać bingo , albo
katamaran , albo boogie-woogie , zwłaszcza po tym, jak strzeliła gola
albo odcięła się nauczycielowi. Po każdym triumfie. Natalia zerknęła na
mnie spode łba. To jedno z jej natręctw.
Od ilu lat ją& szpiegujesz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]