[ Pobierz całość w formacie PDF ]
fotografia mężczyzny i kobiety. Andrew rozpoznał w nich parę widniejącą na zdjęciu ze
ściany w pokoju Orana. Mężczyzna obejmował kobietę i uśmiechał się szeroko. Z prawej
strony widać było zdjęcie przedstawiające Orana i Wezuwiusza. Andrew poczuł, że żołądek
wywrócił mu się do góry nogami i przestraszył się, że to wszystko może być jedną wielką
pułapką.
ROZDZIAA 15
Wezuwiusz jest moim bratem blizniakiem - oznajmił Oran. - W pewnym sensie.
- Jak to: w pewnym sensie? - powtórzył Andrew. Usta mu drżały i kręciło mu się w
głowie.
- Dawno temu Fabryka Strachu i Fabryka Snów należały do mojej rodziny. Aby coś
mogło istnieć, gdzieś indziej musi być tego przeciwieństwo. Taki jest porządek rzeczy.
- Byłeś kiedyś zarządcą w Fabryce Strachu? To okropne!
- zawołał Andrew. Nie mieściło mu się w głowie, że Oran mógł porywać dzieci z ich
snów. Na samą myśl zrobiło mu się słabo.
- To nie takie straszne, jak ci się wydaje. Wtedy było inaczej. Nie wykorzystywaliśmy
dzieci do produkcji strachu. Odkryliśmy, jak można wytwarzać go sztucznie. Tamten strach
nie był tak potężny jak dzisiaj, a koszmary pomagały przezwyciężać strach.
Andrew zmienił pozycję, w której siedział. Nie był do końca przekonany.
- Ale... nie rozumiem. Skąd się wzięły cieniostwory?
- Cieniostwory są gatunkiem liczjan.
- Co to znaczy? - spytał Dan.
- Liczjanie zachowują się jak pasożyty, tylko że żywią się uczuciami - wyjaśnił Oran.
- W Nusquam żyje wiele gatunków liczjan. Niektóre pasożytują na szczęściu, inne na
gniewie. Cieniostwory potrzebują do życia strachu. Pewnego dnia pojawiły się w fabryce i
zaproponowały nam swoje usługi.
- I zaufaliście im? - spytał z dezaprobatą Andrew. Oran westchnął.
- Nie mieliśmy powodów, by im nie ufać. W Nusquam jest sporo dziwnych stworzeń.
Cieniostwory niczym się nie różniły się od pozostałych. Powiedziały nam, że wyczerpało się
ich poprzednie zródło strachu, a my uwierzyliśmy na słowo. Potrzebowaliśmy pomocy przy
produkcji strachu. Wydawało nam się, że to będzie idealny układ.
- Czyli, jeśli dobrze rozumiem, pewnego dnia zapukała do waszych drzwi zgraja
szkieletów, a wy nawet nie spróbowaliście zakwestionować ich intencji?
- To nie takie proste. Nusquam to tajemnicza kraina. Pomagamy waszemu światu
funkcjonować. Nie tylko produkujemy sny, koszmary i strach. Dajemy wam znacznie więcej,
niż sobie wyobrażacie.
- Na przykład?
- Na przykład mamy tu podkładaczy pomysłów, czyli osoby, które podsuwają ludziom
pomysły i inspiracje. Musicie wiedzieć, że to nie Edison wymyślił żarówkę - zachichotał
Oran. - Mamy tu też intrygantów. To Nusquarianie, którzy kontrolują równowagę dobra i
szczęścia w życiu. Nie zastanawialiście się nigdy, dlaczego niektórzy mają niesamowite
szczęście, a inni zawsze gubią klucze albo dostają mandaty za złe parkowanie? To nie jest
zbieg okoliczności.
Andrew poczuł przypływ gniewu.
- To znaczy, że nie mamy żadnego wpływu na nasze życie? Wszystko zostało już za
nas zaplanowane?
- Macie wielki wpływ - zapewnił Oran. - Ingerujemy w wasze życie tylko w razie
potrzeby. Dbamy jedynie o zachowanie równowagi sił we wszechświecie - to mówiąc,
kaszlnął. - Ale odbiegamy od tematu. Miałem zamiar wytłumaczyć wam, o co chodzi z
cieniostworami. Pracowały dla nas. Pomagały nam produkować koszmary. Przekonały nas, że
możemy im ufać.
- I co się wydarzyło? - spytał Dan, spoglądając na Orana zafascynowany. - Co poszło
nie tak? Na czole Orana pojawiła się głęboka zmarszczka.
- Cieniostworom nie wystarczało samo produkowanie strachu i koszmarów. Od
początku miały inny plan - wzdrygnął się ze złością. - Pewnego dnia zaatakowały mojego
brata, Burtruma, kiedy pracował w fabryce. Zabiły go. Wezuwiusz zawładnął jego ciałem i
przybrał ludzką formę. Od tamtego dnia jego moc znacznie się zwiększyła.
Andrew przysunął się bliżej z szeroko otwartymi oczami i rozdziawionymi ustami.
- Co było potem?
Oran odwrócił się i wlepił wzrok w ścianę. Sprawiał wrażenie, jakby myślami
powędrował o wiele dalej. Andrew wydawało się, że w kąciku oka mężczyzny dostrzegł łzę.
- Potem zamordował moich rodziców. Andrew i Dan jęknęli.
- Przejął Fabrykę Strachu. Zaczął porywać dzieci ze snów i wykorzystywać ich strach
do produkcji koszmarów. Przez cały czas poszukiwał dziecka, które da cieniostworom
ostateczną moc.
- Jaką moc? - spytał Andrew, choć wydawało mu się, że zna odpowiedz.
- Moc Wyzwoliciela - odrzekł, głośno oddychając, Oran. - Strach tak potężny, że
dzięki niemu cieniostwory będą mogły dostać się do waszego świata i zmienić ludzki strach w
rzeczywistość. W jeden najprawdziwszy koszmar. Gdyby się to powtórzyło, skutki mogłyby
być jeszcze straszniejsze niż ostatnio. Ziemia stałaby się okropnym miejscem do życia,
pełnym demonów i bestii. Kiedy już cieniostwory zaczną emitować twój lęk, fobie
wszystkich ludzi, wszelkie koszmary natychmiast zmienią się w rzeczywistość, dając tym
samym cieniostworom strach, którego tak pragną. Musisz zrozumieć: może i Wezuwiusz
wygląda jak mój brat, zapewniam cię jednak, że nie mamy z sobą nic wspólnego.
Andrew wziął głęboki oddech. Czy to oznacza, że teraz, gdy Wezuwiusz miał już jego
strach, właśnie taki los czekał świat? Chaos i zniszczenie? I to wszystko... przez niego? Nadal
nie potrafił jednak wyznać Oranowi prawdy. Co będzie, jeśli mężczyzna woli schwytać
Wezuwiusza, zamiast odbić jego siostrę? Nieee. Andrew postanowił w dalszym ciągu
zachować tajemnicę.
Jeszcze raz popatrzył na fotografię w medalionie. Blizniak Orana miał brązowe, pełne
ciepła oczy, w niczym nieprzypominające czarnych, zimnych ślepiów Wezuwiusza.
- Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego Wezuwiusz nie zabił też ciebie?
- Wydaje mi się, że to kwestia zaklęcia - Oran wzruszył ramionami.
- Zaklęcia? - powtórzył jak echo Dan.
- Ostatnią rzeczą, jaką zrobił przed śmiercią mój ojciec, było rzucenie zaklęcia między
ściany obu fabryk. Wezuwiusz otrzymał zakaz wkraczania do mojej części, a ja do jego
części. Ojciec chciał mnie w ten sposób ochronić. Był to jego ostatni wyraz miłości. Dlatego
nie mogłem pomóc ci wcześniej. Mam nadzieję, że to zrozumiesz.
Andrew kiwnął głową.
- Nie wiem, czy właśnie dlatego udało mi się przetrwać tyle lat. Myślę, że gdyby
Wezuwiusz naprawdę chciał mnie zabić, znalazłby już jakiś sposób. Wydaje mi się, że nie
uważa, bym był wart jego uwagi - to powiedziawszy, Oran podskoczył na krześle. -
Przynajmniej ty będziesz tu bezpieczny. Cieszę się, że Wezuwiusz nie zdołał odkryć twojego
strachu. Gdyby tak się stało, byłby teraz tak potężny, że boję się nawet o tym myśleć.
Andrew nerwowo oblizał wargi.
- Muszę na chwilę wyjść i coś przynieść - dodał Oran.
- Zaraz wracam - wybiegł z pokoju, zostawiając Andrew i Dana samych. Dan zwrócił
się do kolegi z powagą.
- Musisz mu powiedzieć, Andrew. Musisz wyznać mu prawdę o swoim strachu - Dan
chyba czytał w jego myślach.
Andrew pokręcił głową.
- Nie mogę mu powiedzieć, do czasu aż uratujemy Poppy. Jeśli zrobię to teraz, może
stwierdzić, że to zbyt ryzykowne albo że zamiast tego musimy zająć się Wezuwiuszem. Nie
możemy do tego dopuścić. Słyszałeś, co powiedział? Najpierw nawet nie chciał, żebym w
ogóle tam szedł.
Nastąpiła chwila ciszy, a Andrew nie był pewien, co na ten temat sądzi Dan.
- Dobrze - rzekł Dan po chwili, marszcząc czoło. - Nie zdradzę twojego sekretu, ale
wyznasz mu go, gdy tylko uwolnimy Poppy, zgoda?
- Zgoda, masz moje słowo.
Zaskrzypiały drzwi i obaj drgnęli, gdy do pokoju wszedł Oran, niosąc ostrą pęsetę i
coś, co przypominało długopis.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]