[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie zawiodła. Doktor Ranta nie mówił prawdy. To biło w oczy. Mma Ramotswe nie mogła
zresztą zrozumieć, dlaczego niektórzy nie potrafią poznać, że inna osoba kłamie. Dla niej
było to tak oczywiste, jakby nad głową doktora Ranty zapaliła się lampka z napisem  łgarz .
- Nie wierzę panu, rra - powiedziała po prostu. - Okłamuje mnie pan.
Otworzył nieznacznie usta, a potem zamknął. Następnie ponownie splótł dłonie na
brzuchu i oparł się wygodnie.
- Nasza rozmowa dobiegła końca, mma - oznajmił. - Przykro mi, że nie mogę pani
pomóc. Może pójdzie pani do domu i postudiuje logikę. Dowie się pani, że jeśli ktoś mówi, że
pani nie pomoże, to nie uzyska pani pomocy. To chyba jest logiczne, prawda?
Mówił z szyderczą nutką w głosie, zachwycony swoją elokwencją.
- Najzupełniej logiczne, rra - odparła mma Ramotswe - ale pan mógłby mi pomóc, a
raczej nie mnie, tylko tej biednej Amerykance. Ta kobieta jest matką. Pan też miał albo ma
matkę. Mogłabym do pana powiedzieć:  Niech pan pomyśli o tym, co czuje ta matka , ale
wiem, że takich ludzi jak pan to nie wzrusza. Nie tylko dlatego, że chodzi o białą kobietę zza
oceanu. Nie wzruszałoby pana, gdyby chodziło o kobietę z pana wioski, prawda?
Uśmiechnął się do niej szeroko.
- Jak już wzmiankowałem, nasza rozmowa dobiegła końca.
- Ale ludzi, którym los innych jest obojętny, czasem można zmusić do tego, żeby
przestał im być obojętny.
%7łachnął się.
- Za chwilę zadzwonię do administracji i powiem, że do mojego biura wtargnęła jakaś
osoba. Mógłbym powiedzieć, że złapałem panią na próbie kradzieży. Całkiem serio
rozważam takie rozwiązanie. Mieliśmy ostatnio problemy z drobnymi złodziejaszkami, więc
administracja natychmiast przysłałaby ochronę. Miałaby pani kłopoty z wytłumaczeniem się z
wszystkiego, pani Logiczko.
- Z niczego bym się nie tłumaczyła, rra. Widzi pan, wiem wszystko na temat Angel.
Skutek był natychmiastowy. Doktor Ranta zesztywniał i mma Ramotswe znowu
poczuła ów kwaśny zapaszek, mocniejszy niż przedtem.
- Tak, wiem o Angel i pytaniach egzaminacyjnych. Mam w biurze jej zeznanie. Mogę
pana zrzucić z tego stołka, wie pan? Co by pan robił w Gaborone jako bezrobotny nauczyciel
akademicki, rra? Wróciłby pan do swojej wioski? Znowu pomagałby pan przy krowach?
Jej słowa spadały na niego jak ciosy siekierą. Wymuszenie, pomyślała. Szantaż. Tak
czuje się szantażysta, którego ofiara leży u jego stóp. Całkowita władza.
- Nie może pani tego zrobić... Wszystkiego się zaprę. Nic pani nie ma...
- Mam wszystkie potrzebne dowody. Jest Angel i jest inna dziewczyna gotowa
skłamać i powiedzieć, że pan jej dał pytania egzaminacyjne. Czuje się przez pana
skrzywdzona i będzie przeciwko panu fałszywie świadczyła. Czyli będziemy mieli podobne
zeznania dwóch dziewczyn. Detektywi nazywają to potwierdzeniem materiału dowodowego,
rra. Sądy to lubią. Nazywają to dowodem z podobieństwa faktów. Koledzy z wydziału prawa
powiedzą panu wszystko na ten temat. Niech pan idzie z nimi porozmawiać. Wyjaśnią panu,
jakie to ma skutki.
Poruszył językiem między zębami, jakby chciał zwilżyć usta. Mma Ramotswe
zauważyła również plamy potu pod pachami.
Jedna sznurówka była rozwiązana, a na krawacie doktor Ranta miał plamę po kawie
albo herbacie.
- Nie robię tego chętnie, rra, ale taka jest moja praca. Czasami muszę być brutalna i
robić rzeczy, które mi się nie podobają. Teraz znajduję się w sytuacji przymusowej, ponieważ
jest pewna bardzo smutna Amerykanka, która chce się tylko pożegnać ze swoim synem.
Wiem, że jest ona panu obojętna, ale mnie nie, i myślę, że jej uczucia są ważniejsze od
pańskich. Więc proponuję panu następujący układ. Pan mi opowie, co się stało, a ja
przyrzeknę - na moim słowie można polegać - że już nigdy nie będzie mowy o Angel i jej
przyjaciółce.
Oddychał nieregularnie, krótkimi zachłyśnięciami, jak człowiek, który cierpi na
chorobę dróg oddechowych i walczy o powietrze.
- Nie zabiłem go - powiedział. - Nie zabiłem go.
- Teraz mówi pan prawdę. Widzę to po panu. Ale musi mi pan powiedzieć, co się stało
i gdzie są zwłoki. Chcę to wiedzieć.
- Pójdzie pani na policję i powie im, że zataiłem informacje? Bo w takim razie wolę
mieć sprawę o tę dziewczynę.
- Nie, nie pójdę na policję. Ta historia jest przeznaczona wyłącznie dla matki. Dla
nikogo innego.
Zamknął oczy.
- Nie mogę mówić tutaj. Niech pani przyjdzie do mnie do domu.
- Przyjdę dziś wieczór.
- Nie, jutro.
- Przyjdę dziś wieczór - powtórzyła. - Ta kobieta czekała dziesięć lat. Nie może już
dłużej czekać.
- Dobrze. Napiszę pani adres. Niech pani przyjdzie o dziewiątej.
- Przyjdę o ósmej. Nie wszystkie kobiety zrobią to, co pan im każe, rozumie pan?
Zostawiła go i w drodze do maleńkiej białej furgonetki słuchała własnego oddechu i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •