[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tych myśli, jak już powiedziałem, nie udawała, ale prawdziwie była cierpiącą. Z
załamanemi od rozpaczy rękoma, z rozpuszczonemi włosami, blada, niewyspana i
cała we łzach, chodząc po pokoju, tak się ich oczom przedstawiła.
Czterej przybyli, spostrzegłszy ją w takim stanie, widocznie się zmieszali,
albowiem jej cierpienia, rozpacz, boleść po całej twarzy, i opuchłe od płaczu
oczy, kamienne serca poruszyć by mogły. Na twarzach przychodniów malowały się
widoczny udział i dobra wiara, a nie śmiejąc przerywać sprawiedliwego jej żalu,
stali oni wszyscy prawie blisko minutę w milczeniu.
Nareszcie ataman, wystąpiwszy naprzód, podszedł do Albiny, i z największą
grzecznością pokłoniwszy się jej, nieśmiałym i przerywanym zapytał głosem:
Gdzie jest mąż pani?
O Boże! cóż to ja słyszę! zawołała zapytana czyż nie do mnie należało dać
panom podobne zapytanie? o! przez Boga żywego, moi panowie, nie męczcie mię
dłużej tą niepewnością !... Jeżeli macie co miłego na ziemi i na niebie,
oddajcie mi rnęża!... lub powiedzcie, co się z nim stało?... O! ja-
dąc do niego, czyż ja pomyślałam, że połączenie się nasze tyle męczarni nas
oboje kosztować będzie ?... i cóż on złego mógł komu zrobić?... i zacożeście go
aresztowali? może czapki nie zdjął przed oficerem ?... wielka zbrodnia!... bo
innej, on się nie mógł dopuścić, nie mniej przeto oficer będzie oficerem, a on
nie mniej jest godzien litości, że go los tak nisko postawił !... Oj! gdybyście
panowie zajrzeli w to nieszczęśliwe serce, i zobaczyli, co się w niem dzieje,
wrócilibyście męża najnieszczęśliwszej żonie! która dla niego opuściła wszystko,
a wy za lada bagatelę czepiacie się do niego i prześladujecie go, a zapominacie,
że mocnemu nad słabym urągać się nie jest wolno! i że...
Wejście Marji przerwało słowa Albiny. Goście rozstąpili się, i dali do niej
wolny przystęp. Marja zdawała się nadzwyczajnie być zmieszaną. Przywitawszy się
z Albina i pokłoniwszy się obecnym, udała zadziwienie, jakie przytomność ich o
tak rannej porze na nią zrządziła, a jako najbliższa sąsiadka, nie mogła udawać,
że nie wie, o co rzecz idzie, bo rzeczywiście już całe miasto o tem, żem się
utopił, wiedziało.
Nie mogąc czy nie chcąc rozmawiać z Albina, Marja obróciła się do Atamana, i
zapytała go cicho:
A co, nie ma?...
Nie ma odpowiedział zapytany, co gdy Albina usłyszała, krzyknęła:
Jakto nie ma?! więc panowie nie kazaliście go aresztować?... O! ja
nieszczęśliwa, lękam się dopuścić jednej myśli, lecz jeżeli tak jest, to ciężki
Bogu za jego duszę zdacie rachunek!
To mówiąc, zanosiła się od płaczu. Ataman i inni zaczęli ją uspokajać,
obiecując, że wszelkiego dołożą starania, i mię zdrowego i całego jej oddadzą.
Wśród płaczu i ogólnej rozmowy, Marja odeszła na stronę, i znalazła sposobność
wyjęcia ze stolika mojego listu, któremu bacznie się przyglądała.
W tej chwili słyszeć się dało nadzwyczajne skrobanie pazurami we drzwi,
zmięszane z nieprzyjemnym piskiem. Major Matwiejew, najbliżej drzwi stojący,
otworzył je, i mój wielki, kasztanowaty Bekas wpadł do pokoju, i spostrzegłszy
kilka obcych osób, spojrzał na swoją panią, a zobaczywszy łzy w jej oczach,
szczeknął na przytomnych kilka razy, i szukając mię po wszystkich kątach,
podbiegł do szafki, obwąchał ją, i drapiąc okropnie pazurami w drzwiczki
niemiłosiernie wyć i skowyczeć zaczął.
Jednocześnie z szukającym mię wyżłem, Marja dobywszy jak powiedziałem list ze
stolika, zaczęła mu się przyglądać, co gdy spostrzegła Albina, z rąk jej prawie
wyrwała, i czytając zobaczyła drapiącego się do mojej kryjówki wyżła, a
przestraszona, aby to zdarzenie nie naprowadziło na ślad przytomnych, wypuściła
list, i już nie udanie, ale prawdziwie zemdlona upadła na podłogę.
Przytomni rzucili się na jej ratunek. Marja z Magdusią płacząc trzezwiły i
podejmowały Albinę. Dowódzca bataljonu schwycił Bekasa za mosiężną obrożę, i
uwalniając obecnych od nieznośnego wycia, za drzwi wyrzucił; ataman zaś podjął
list z podłogi i włożył go do kieszeni.
Gdy żonę moją przyprowadzono do przytomności, urzędnicy, zostawiwszy ją
staraniom Marji i służącej, pokłonili się i wyszli z pokoju.
I tak początek tego dramatu odbył się szczęśliwiej, aniżeli oczekiwać było
można; przytomna bowiem tu władza miejscowa, wychodząc z tego domu, była prawie
moralnie przekonaną, że żona moja w tem co ja robiłem, najmniejszego nie mogła
mieć udziału; szukanie zaś mnie w nocy przez Magdusię,
upewniło ją w tym względzie, a list mój przez Albinę wypuszczony a przez atamana
podjęty i na rosyjski język przetłómaczony, dał jej to niewątpliwe przekonanie,
Je Albina czytając list mój wspomniony, z niego tylko o mojej śmierci się
dowiedziała i zemdlała; gdy tymczasem jak wiadomo, ona zemdlała z bojazni, aby
mię wyżeł w szafce nie odkrył.
Po wyjściu urzędników, nie spodziewaliśmy się prędkiej wizyty, drzwi więc od
sieni założono i mnie znad dano, abym wyszedł z ukrycia. Wyszedłem z największem
zadowoleniem. Postawa bowiem moja w tej szafce, podobną której, przed urodzeniem
mieć mogłem, była tak męczącą, że za nic w świecie drugi raz bym jej nie
przyjął. Prędkość mojego charakteru i niedoświadczenie, nie pozwoliły mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]