[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dlaczego tak na mnie patrzysz? poruszył się niespokojnie. Krzych rzeczywiście nie
spuszczał go z oka.
Jak? padło niewinne z pozoru pytanie.
Chciał powiedzieć, że wyczekująco, ale rozmyślił się. Uznał, że ta rozmowa w ogóle nie
ma najmniejszego sensu. Krzych uśmiechnął się, jakby odgadł jego myśli.
Przewrażliwiony, zle mu z oczu patrzy, społecznie się nie udziela wyliczał na palcach.
Miał napisać felieton do naszego organu i co? przypomniał mu o podjętym zobowiązaniu.
55
W szkole działały dwie konkurencyjne gazetki i Krzych był szefem jednej z nich. Głów-
nym, jak dotąd, nurtem działania obu pism było wzajemne zwalczanie się. Stefan początkowo
nie przejawiał zainteresowania dziennikarstwem, aż wreszcie zgodził się napisać krótki felie-
ton. Nie zdążył go jednak przedstawić naczelnemu, bo jedyny egzemplarz dzieła wpadł w
ręce dyrekcji i został nie tyle skonfiskowany, co zatrzymany do wyjaśnienia. Prawie o tym
zapomniał.
Napisałem, ale mi dyrekcja zdjęła... za błędy ortograficzne wyjaśnił Stefan koledze.
Dlaczego mi nie pokazałeś?
Nie zdążyłem. Przymierzałem tekst do tablicy, aby zobaczyć, jak to wygląda, byłby to
przecież mój debiut, i wtedy dyrekcja pojawiła się niespodziewanie i zainteresowała.
Więc twierdzisz, że zdjęła ci za błędy ortograficzne? Krzych podrapał się za uchem.
Interpunkcja i tak dalej... Jakbym napisał bezbłędnie, to by się czepiali, że przepisałem
ze słownika ortograficznego stwierdził ponuro pokrzywdzony autor.
Krzych zbył tę uwagę machnięciem ręki i zainteresował się treścią artykułu.
Chodziło mi o sprawiedliwość stwierdził z goryczą niedoszły debiutant. Wyjaśnił po-
krótce, że felieton traktował o równym podziale stopni. Autor miał na myśli czwórki dla trój-
kowych, dostęp do piątek dla najniżej ocenianych i tak dalej. Ta piękna idea nie znalazła w
oczach dyrekcji pełnego uznania, choć wywołała coś w rodzaju rozbawienia. Drugi wątek
felietonu stanowiło wyrażanie indywidualności poprzez wygląd. Naczelny okazał żywe zain-
teresowanie tą tematyką i zażądał bliższych wyjaśnień.
Chodziło mi o to, że jak ktoś się czuje Japończykiem, to żeby mógł chodzić do szkoły w
kimonie.
Krzych zastrzegł się, że co prawda nie ma nic przeciwko Japończykom, ale nie wydaje mu
się, żeby istniały w szkole takie tendencje. Jeden z kolegów chwalił się co prawda tatarskim
pochodzeniem, ale nosił się z upodobaniem w stylu jeans.
Jeśli chcesz zrobić ze szkoły drugą Japonię, to może najpierw sprawdzimy, jak to u nich
wygląda, bo zdaje mi się, że tam jest straszny cug do nauki i możemy na tej reformie wyjść
nie najlepiej zakończył wywód.
Stefan wyjaśnił nieco urażonym tonem, że nie chodzi mu o przenoszenie szkolnych zwy-
czajów z Dalekiego Wschodu i o reformę nauczania, tylko o przenośnię. Japończyk posłużył
mu za przykład, może nie najlepiej wybrany, skrajny, ale wyrazisty. W gruncie rzeczy chodzi
o prześladowania.
Tu Krzych ponownie zgłosił jakieś wątpliwości, bo nie słyszał, żeby kogoś w tej szkole
prześladowano z powodu pochodzenia takiego czy innego, a samurajski przodek mógłby
wręcz stanowić powód do dumy.
Widzę, że nie jesteś w stanie pojąć tej metafory zniecierpliwił się Stefan. Brak wy-
glądu jest częstym zarzutem stosowanym zarówno wobec zapuszczonych jak i wygolonych
chodziło mu o mazurskie odmiany różnych hipów i punków, którzy wyrażali swój bunt wo-
bec świata odpowiednim regulowaniem długości owłosienia. Dorośli okazali przy tej okazji
kompletny brak konsekwencji, nie tolerując ani długowłosia, ani dobrowolnej łysiny. Działa
odgórna tendencja, żeby ich średniaczyć i uprzeciętniać, więc wyraziłem pogląd zakończył
autor felietonu.
Krzych wspomniał, że Japończycy zaczesywali włosy w koczek, wykazując tym brak zro-
zumienia głównej idei artykułu. Nie chodziło przecież o fryzury, tylko o swobodne wyrażanie
indywidualności.
I zdjęli, powiadasz? zasępił się wydawca.
Dyrekcja powiedziała, że pogląd przyjmuje do wiadomości jako ciekawy, ale że z dru-
giej strony propaguję błędy ortograficzne i stosuję niedozwoloną interpunkcję.
Temat był w zasadzie wyczerpany. Minutą ciszy uczcili utratę materiału. Nawet Dolar za-
chowywał się przez chwilę z godnością. Wreszcie Stefan przypomniał sobie, że zjawił się w
56
zupełnie innej sprawie. Zdecydował się w końcu powiedzieć to na głos, ale zaraz dodał, że
jest to sprawa osobista i nieoficjalna.
Przyszedłeś do mnie incognito? zdziwił się gospodarz, który znał łacinę w zakresie
słownika wyrazów obcych.
Stefan przyznał, że jest we własnej sprawie personalnie, ale nie chodzi mu nawet o poradę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]