[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A ty co sądzisz, Pawle?
Odtrąciłem jego rękę:
- A ty?
Białe oczy ściemniały:
- Zobaczysz.
Na rozkaz swego pana kucyk zaczął podskakiwać w górę, wyrzucając jednocześnie
przednie nóżki do przodu, a tylnymi wierzgając, co bardzo rozśmieszało widzów.
Zmierzwiona sierść ciemniała od potu.
- E, maestro! - zawołał Jerzy.
Trzymał w ręku plik banknotów.
- Szanowna publiczności! - zawołał Antonio de Sicca, bystrym okiem dostrzegając ten
obiecujący widok. - Teraz w występie cudownego Paolo nastąpi krótka przerwa spowodowana
nadmiernym upałem! Sądzę, że wszyscy miłośnicy zwierząt, do których państwo należą,
zrozumieją tę konieczność! Paolo odpocznie krzynkę i wtedy... da z siebie wszystko! Nie
rozchodzcie się, państwo! Co najtrudniejsze w kunsztownej sztuce tresury koni jest jeszcze
przed wami!
Tłumek widocznie nie zrozumiał konieczności , bo zamruczał niechętnie i rozlazł się
po deptaku.
- Czym mogę służyć państwu? - zapytał słynny treser nie odrywając oczu od pieniędzy
trzymanych przez Baturę.
Ten spokojnie schował je do kieszeni:
- Słuchaj no, Antek...
Maestro cofnął się:
- Ja sobie wypraszam!
Jerzy podrapał kucyka, który podszedł do nas, za uchem:
- A wypraszaj, wypraszaj, bo zaraz będziesz może prosił...
Chwycił zdumionego cyrkowca za łokieć i odciągnął na bok.
Co mówił Jerzy, nie wiem. Co Antonio vel Antek, odczytałem z jego gestykulacji.
Ręce wzniesione ku górze: Jestem oburzony! . Ręce szeroko na boki: Nie ma takiej
możliwości! . Prawa zgięta w łokciu: Nie dam się zastraszyć! .
Chyba w tym momencie doleciało mnie ze strony Jerzego: Złamana noga . I maestro
mówił dalej. Bezradne opuszczenie rąk: Ustępuję przed przemocą! . Podniesienie ich w górę
i na boki: Ale ile ja tracę! .
Sięgnięcie Batury do portfela i połączenie dłoni rozmówców zakończyło pogawędkę.
Zapewne mimo wszystko miłą, Antonio de Sicca odchodząc gwizdał bowiem wesoło, a po
drodze celnym kopnięciem przewrócił sławiący go afisz. Na kucyka nawet nie spojrzał.
Jerzy też uśmiechnięty odwrócił się do nas. Podszedł i sięgnął po wodze kucyka,
podając je Annie, która tymczasem skoczyła do sklepiku po ogromną torbę cukierków i już co
najmniej połowę z nich wetknęła w zachłanny pyszczek konika.
- Jest twój! - zaśmiał się pogromca maestro Antonia.
- Kochany! - Anna rzuciła się mu na szyję.
Kucyk łypnął ku mnie rozumnym i poweselałym nagle okiem: Oj, będzie mi u tej
pani dobrze!
Odmrugnąłem mu: Jasne!
Anna przytuliła mocno kosmaty łebek Paola. Jerzy spojrzał na mnie:
- No to co? Chyba dorobiłem się jakiegoś jasnego punktu na mapie mej duszy?
- Tylko dlatego to zrobiłeś? O, przepraszam - zgromiłem sam siebie widząc jego
drgnienie ramion. - Swoją drogą, ciężko było chyba przekonać maestro, by tak w połowie
sezonu wyrzekł się zródła nienajgorszych i lekkich zarobków?
Batura wykrzywił usta z obrzydzeniem:
- Każdy ma swoją cenę. Nawet zwierzęta. A skoro jesteśmy przy nich, to czy nie
przypominał ci, Pawle, ten kucyk, gnający w kółko pod dyktando bata, nas samych? Różne
kropią nas bicze, po różnych kółkach biegamy, ale chyba na jedno to wychodzi...
Skinąłem głową.
- Och, Jerzy! - zawołała Anna, faszerując kucyka kolejnym cukierkiem. - Koniecznie
musimy zdjąć z niego ten ciężar! - szarpnęła czaprak.
- Zdjąć?... Uprząż?...
Zdziwiło mnie nagłe zawahanie w głosie Batury.
- Wiesz co, niech na razie tak zostanie. W hotelowej stajni oczyszczą wszystko,
naprawią. Będziesz miała swego Paolo, swojego cyrkowego kucyka, chlubę cyrku Salto .
- Jak chcesz, kochanie - odpowiedziała niezbyt przekonana. Ale wraz z Jerzym ujęła
za uzdę swego nowego ulubieńca i ruszyli w stronę Gołębiewskiego . Dobrze, że chociaż
rzucili mi:
- Cześć!
Kucyk zamachał ogonem, ale raczej z myślą o przyszłych cukierkach niż o mnie.
Krasula przybiła do pomostu wieczorem, żeglując na resztkach wiatru.
Zosia była zachwycona Popielnem, ale wydawała się też myśleć o czymś innym. Pan
Tomasz palił w milczeniu papierosa. Tylko Jacek wydawał się być w zwykłej formie, bo zaraz
podjął próbę zademonstrowania mi wilczego wycia, której to sztuki nauczył go ponoć jeden z
pracowników rezerwatu w Popielnie. Nie wiem, czy wilki, wysłuchawszy Jackowego pienia,
rozpoznałyby w nim swego kuzyna, ale pawiany na pewno!
- Och, Popielno! - westchnęła Zośka. - Nigdy nie myślałem, że o krok od cywilizacji
znajdę dziewiczą przyrodę. Widziałam gniazdo orła bielika i ślady gronostaja. A te dzikie
koniki, tarpany! %7łeby pan je widział galopujące przez las!... Ale ja tu się rozgadałam, a mam
ważną rzecz do sprawdzenia. Zaraz wracam i sklarujemy jacht! - pobiegła nabrzeżem.
- Victory odpłynęła. Docelowo na Mamry... - powiedziałem, siadając obok szefa.
- Neptunie, miej w opiece pana Grzelaka i jego potomstwo! - westchnął Jacek. Pan
Tomasz milczał.
Zdenerwowało mnie to. Zapytałem więc wprost:
- I co, kierownik da premię Zenkowi?
Postrach złodziei dzieł sztuki zdumiał się wielce tym pytaniem:
- A skąd niby mam wiedzieć? Dlaczego ty...
Zachciało mi się śmiać:
- A dlatego, że zdążyłem już poznać swego szefa!
Pan Tomasz naburmuszył się:
- Nie rozumiem...
Roześmiałem się jeszcze głośniej:
- Nie zechce mi pan chyba wmawiać, że przypadkiem nie zahaczyliście, zwiedzając
Popielno, o rybaczówkę, w której pracuje Zenek?
- Jasne, że tam byliśmy! - wrzasnął Jacek, choć po minie jego wujka widać było, że
mimo wszystko ma on ochotę zaprzeczyć. - Wujowi zachciało się świeżych ryb. A kto będzie
skrobał teraz te okonie? Biedny Jacek, bo Zosieńka paluszki o płetwy pokłuje!
Szef uśmiechnął się mimo woli:
- No cóż, byliśmy.
Pokiwałem głową:
- Czyli Zenka czeka premia, o którą pańska kieszeń będzie uboższa. Zresztą innego
postępowania nie mogłem się po panu spodziewać! Proszę, oto dwieście nowych złotych.
- Daj mi spokój! - żachnął się pan Tomasz.
- Uratował pan Zenkowego Maćka , a to moja sprawa!
- Nieistotne czyja. Grunt, żeby pomóc Zenkowi wylezć z błota, w które się pakuje.
Biedny chłopak. A jego matka...
- Ale może jak ukochany kajak do niego wróci, to coś się w nim zmieni?
Szef rozdzielił banknoty:
- Chyba tak. No, niech będzie. Składamy się po połowie na Zenka . Za rok
przypłyniemy zobaczyć, czy nie wyrzuciliśmy pieniędzy za burtę...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]