[ Pobierz całość w formacie PDF ]

będzie musiał przekazać jej sprawy finansowe?
Jak każdy hazardzista liczył na szczęście i wierzył, że przed dwudziestymi pierwszymi
urodzinami wychowanicy zdąży odzyskać jej pieniądze i uwolni się od kłopotów. Teraz jednak
miał już niewiele czasu.
Resztkę majątku Malwiny musiał więc postawić na jedną kartę. W razie potrzeby odda
pod zastaw cały Lindenhof, byleby tylko mieć pieniądze w garści. Rzuci wszystko na szalę i
albo wygra, albo strzeli sobie w łeb!
6
Herta Marlitz siedziała w salonie przy oknie i szyła coś w rękach. Było to jej codzienne
zajęcie. Właściwie zajmowała się tylko pracami domowymi, gdyż mąż uważał, że na niczym
się nie zna, a ona przyznawała mu rację. Oczywiście, nie wiedziała też o ich tragicznej sytuacji
finansowej. Gdy Malwa weszła, pani Marlitz podniosła wzrok znad robótki:
 Co wujek Franz chciał od ciebie, Malwo?
 Musieliśmy coś uzgodnić, ciociu Herto.
 Coś ważnego?
Zaczerwieniła się, ale przyznała otwarcie:
 Pan Lersingen prosił wuja Franza o moją rękę.
Pani Marlitz natychmiast odłożyła szycie.
 Naprawdę? Dawno wiedziałam, że tak będzie. Rozglądał się tylko za tobą. To intere-
sujący i przystojny mężczyzna. Tobie też się chyba spodobał, a może wolisz doktora van der
Straatena? To dopiero przystojniak!
 Oddałam serce Lersingenowi, ciociu  rzekła poważnie.
 Och, to bardzo się cieszę. Kiedy urządzamy zaręczyny?
 Wkrótce, mam nadzieję.
 Dlaczego się wahasz? Nie przyjęłaś oświadczyn?
 Nie pozwolił mi wuj Franz. On podejrzewa, że panu Lersingenowi nie o miłość cho-
dzi, ale o moje pieniądze i dlatego chce się ze mną ożenić.
Pani Marlitz zrobiła ruch rękoma, jakby chciała się przed czymś bronić.
R
L
T
 Co on? Nie widział, jakimi oczyma tamten za tobą wodził! Wuj zawsze, gdy tylko
ktoś na ciebie cieplej spojrzy, od razu robi się podejrzliwy. Dokładnie tak samo było z naszymi
córkami. Wszędzie widział tylko łowców posagu. Mój Boże! A czegóż można było u nas szu-
kać? Z tobą jest inaczej, bo ty rzeczywiście jesteś bardzo bogata, ale zanim zjawi się ktoś, ko-
mu na majątku nie zależy, zostaniesz starą panną! Doktor Lersingen z pewnością nie czyha na
posag, ale też ucieszy się, jeżeli żona wniesie trochę grosza. Nie wygląda na bogatego i trudno
się dziwić, że szuka żony wśród zamożniejszych od siebie. Każdy by tak zrobił, ale najważniej-
sze, żeby cię kochał.
Słowa wypowiedziane przez Marlitza w gabinecie nie zrobiły na Malwie żadnego wraże-
nia, ale to, co powiedziała teraz ciotka, zastanowiło ją.
 Sądzisz więc, ciociu, że doktor Lersingen nie oświadczyłby się, gdyby nie wiedział,
że jestem bogata?  spytała cicho.
 Nie, wcale tak nie myślałam  zaśmiała się.  Ale byłaby to z jego strony lekko-
myślność, gdyby będąc w tak marnej kondycji finansowej, jeszcze chciał się ożenić z biedacz-
ką. Zarabia z ledwością na swoje utrzymanie i gdzie tu myśleć o założeniu rodziny?
Malwina westchnęła głęboko. Po raz pierwszy na jej wyśnionym szczęściu położył się
cień. Zapatrzyła się przed siebie i opowiedziała ciotce o próbie, którą wuj Franz wymyślił dla
Lersingena, i o liście, który do niego wysłał.
Ciotka Herta zaśmiała się i pokręciła głową.
 Och, ci mężczyzni! Zarozumiali, pełni podejrzeń i domysłów! Nie gniewaj się na wu-
ja, Malwinko, on chce twojego dobra, a trzy dni miną, jak z bicza trzasł.
 Naprawdę, wolałabym być biedna!  rzekła, pocierając czoło. Ciotka z przerażeniem
w oczach zatkała jej ręką usta.
 Uważaj, dziewczyno, żebyś nie zgrzeszyła! Takie życzenia, nawet wymówione nie-
świadomie, potrafią czasami się spełnić. Ciesz się, że masz pieniądze, i ciesz się szczęściem,
które cię czeka. Jeżeli pan Lersingen bardzo cię kocha, to i tak nie ożeniłby się z tobą, gdybyś
nic nie miała. Musiałabyś czekać, aż się dorobi.
Malwina westchnęła i poweselała trochę.
 Masz rację, ciociu. Plotę głupstwa i nie powinnam już myśleć, co będzie dalej. Wiem,
że mnie kocha, i to wystarczy.
 Powiedział ci to? Rozmawialiście wczoraj w Hagenau?  ciocia Herta próbowała
dowiedzieć się szczegółów i zaspokoić babską ciekawość.
R
L
T
 Nie rozmawialiśmy, ciociu, ale to się przecież czuje. Byłam zła na wuja, że nie pyta-
jąc mnie o zdanie, zabronił mi powiedzieć od razu: tak. Odebrał mi najpiękniejszą chwilę
szczęścia.
 Daj już spokój, Malwinko. Przeżyjesz ją za trzy dni  uspokajała ją starsza pani.
W tym momencie weszła pokojówka informując, że Gertruda Kainzerowa chciałaby
rozmawiać z jaśnie panią.
 Niech tu wejdzie  odpowiedziała pani Herta.
Pokojówka zniknęła, a po chwili w drzwiach stanęła schludnie ubrana żona ogrodnika z
Lindenhof.
Stała w progu zakłopotana, szarpiąc nerwowo brzeżek fartucha, patrzyła raz na Malwinę,
raz na panią Marlitz.
 Co tam dobrego, Gertrudo?  zachęcała ją pani Herta.
Kobieta popatrzyła na Malwę.
 Mom zmartwienie, ale przi panience nieswojo mi gadać  odezwała się wreszcie,
usiłując nie mówić dialektem bawarskim.
Malwina wstała:
 Poczekam na werandzie, ciociu. Proszę mnie zawołać, Gertrudo, gdy pani skończy 
rzekła, uśmiechając się uprzejmie.
Kobieta ukłoniła się.
 Bóg wom zapłać, panienko, i nie gniewojcie się na mnie, ale dlo mnie to ważno gad-
ka.
Malwina wyszła, a pani Marlitz uśmiechnęła się znowu.
 No, chodzcież tu bliżej, Gertrudo, i mówcie, o co chodzi.
Kobieta była wyraznie zdenerwowana.
 Ach, pani! Tak ciężko mi na sercu, a jak mi nie pomożecie, to nie wiem, co zrobić z tą
moją Vreni?
 Waszą córką, prawda?
 A któżby, pani? Pomógliście ji dostać robotę u tego nowego pana w Hagenau. Tu pr-
zichodziła ino w niedziele, a u Kainzera robi ten Seppel, pomocnik w ogrodzie, wiecie. Dobry z
niego parobek. A jak to młodzi... Vreni mu się spodobała, a on ji też, no i tak długo chodzili, aż
wychodzili. Seppel chce się żenić, żeby choć dziecko miało już jakieś nazwisko, no nie? Ale, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •