[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jest zakochany w Abigail. Z doświadczenia wiedział, że to się nie może
dobrze skończyć. Oboje na tym ucierpią. A ona już tyle wycierpiała. Ludzie
traktowali ją jak odskocznię do kariery. Zasługuje na coś, na kogoś lepszego.
O wiele lepszego. Na kogoś, kto będzie ją bezwarunkowo kochał, dla
kogo zawsze będzie na pierwszym miejscu.
Lewis chciałby być tym kimś, ale wiedział, że nie udzwignie
związanych z tym obowiązków. Więc skoro i tak ma ją zranić, lepiej będzie,
jak zrobi to teraz.
Cicho wymknął się z łóżka. Abigail poruszyła się, a on zamarł. Na
szczęście oddychała miarowo. Zebrał swoje ciuchy, ubrał się i wyszedł z
sypialni. Coś mu mówiło, że powinien zostawić jakąś wiadomość. Ale nie
164
R
L
T
wiedział, co ma napisać, a nie chciał czekać. Abigail mogłaby się w tym
czasie obudzić.
Nienawidził się za to, że wymyka się jak łajdak, ale nie wiedząc, jak w
tej sytuacji można się zachować przyzwoicie, opuścił jej mieszkanie i udał się
do siebie.
165
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
Abigail poderwał dzwonek budzika. Wyciągnęła rękę, wyłączyła alarm
i obróciła się na drugi bok, twarzą do Lewisa. Tylko że miejsce Lewisa było
puste.
I to od dłuższego czasu jego pościel była już porządnie wychłodzona.
Może poszedł do kuchni zrobić kawę? A może przyniósł gazetę i czyta ją na
kanapie w salonie?
Nie było go jednak ani tu, ani tam. Poszedł sobie. Bez słowa
wyjaśnienia. I to by było na tyle w kwestii, że rankiem wszystko wydaje się
lepsze. Boże, co z niej za idiotka! Za bardzo go wczoraj naciskała. Teraz na
pewno z nią zerwie i nic już nie da się zrobić.
Dałaby wszystko, byle tylko cofnąć wczorajsze zwierzenia. Jego i jej.
To one wszystko popsuły.
Na szczęście ona ma dziś rano dyżur, a on ma wolne. Odpoczną od
siebie. Nie będzie czasu na zadręczanie się. Uświadomiła sobie, że Lewis
pompuje adrenalinę, żeby zapomnieć o kłopotach, a u niej tę samą funkcję
pełni praca. Jedno warte drugiego.
Wieczór przyniósł kolejne rozczarowania. Spodziewała się choćby
esemesa lub nagrania na sekretarce, a tu nic. Może pojechał do którejś z
166
R
L
T
sióstr? A może po prostu jest konsekwentny...
Nie mógł znalezć sobie miejsca. Miał wolne i wiedział, że Abigail jest w
pracy. Chciał jej wysłać esemesa, ale postanowił, że takie sprawy załatwia się
twarzą w twarz. Nie można chować głowy w piasek.
Dotychczas zrywanie znajomości było dla niego jak bułka z masłem.
Ale tamte kobiety nic nie znaczyły. A Abigail owszem.
Cały dzień spędził na rozpamiętywaniach. Po południu poszedł
pobiegać, ale to nie przyniosło mu zwykłej w takich wypadkach ulgi. Musi się
z nią zobaczyć. Pojedzie do niej. Było już za pózno, żeby kupić kwiaty.
Zresztą czy bukiet róż to najlepszy rekwizyt w przypadku rozstania?
Nie, to trzeba zrobić szybko i stanowczo. Tak jak zrywa się plaster
opatrunkowy. Raz a dobrze, żeby jak najmniej bolało. Parkując samochód,
zadzwonił do niej.
Lewis? odezwała się z nadzieją w głosie.
Musimy porozmawiać.
Kiedy?
Teraz. Jestem przed twoim domem.
W takim razie wejdz powiedziała z niechęcią.
Wyglądała na zmęczoną i nieszczęśliwą, przez co jego poczucie winy
znacząco wzrosło.
167
R
L
T
Nie chciał kawy, którą mu zaproponowała. W salonie, dokąd go
wprowadziła, nie usiadł.
Nie zostawiłeś żadnej wiadomości zaczęła.
Widział, że Abby cierpi i znienawidził się jeszcze bardziej.
Przepraszam, ale nie wiedziałem, jak to sformułować.
Rozumiem. To jak w takim razie wyobrażasz sobie naszą rozmowę?
Dużo myślałem. Zaczerpnął tchu. Ty i ja... Zbyt wiele nas dzieli.
Nie sądzę, żeby mogło się nam udać... No wiesz, razem... Chyba najlepiej
będzie, jak znów zostaniemy kolegami.
Nie odezwała się.
Abby, to była tylko przygoda dukał, przeczesując włosy palcami.
Mówiłem otwarcie, że nie dążę do stabilizacji. Nic ci nie obiecywałem.
1 tak powinnam być szczęśliwa, że przekroczyłam limit trzech randek.
Zabolało, ale wiedział, że na to zasłużył.
Przykro mi. Mam nadzieję, że spotkasz...
Przestań ucięła. Powiedziałeś już, co miałeś do powiedzenia. Teraz
się wynoś, bardzo proszę.
Abby...
Nie. Otworzyła drzwi.
Wiedział, że nie będzie miał powrotu i czuł się jak najgorszy łajdak pod
168
R
L
T
słońcem. Jednocześnie uważał, że postępuje słusznie.
Abigail zatrzasnęła drzwi i osunęła się na podłogę. Plecami oparła się o
ścianę, objęła nogi ramionami i położyła podbródek na kolanach. Wiedziała,
że to się stanie. Ale nie przewidziała, że będzie aż tak boleć.
Sama jest sobie winna. Po co wywierała na niego taką presję? Kazała
mu się zwierzać, gdy jeszcze nie był na to gotowy. A potem wylała przed nim
wszystkie swoje żale. To było dla niego za dużo, za szybko.
A teraz wszystko się skończyło.
A mogło być tak pięknie...
Najgorsze, że nie ma z kim o tym porozmawiać. Jak na ironię dopiero co
zapytał, czy nie brakuje jej matki. Jasne, że brakuje. Matka pomogłaby jej
znalezć w tym wszystkim sens. Przyjaciółkom w pracy nie może się
zwierzyć, to zepsułoby atmosferę w zespole.
Może Joe? Tak, ale on o wszystkim powie tacie.
A więc kto? Nikt. To dla niej nie nowina. Zawsze ze wszystkim musiała
radzić sobie sama. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
yle spała i rano musiała użyć sporo korektora, by ukryć cienie pod
oczami. Szła do szpitala, ale na szczęście Lewis będzie dziś pracował w innej
części oddziału. Kontakty z kolegami ograniczy do zdawkowych uśmiechów.
Opinia zimnej jak lód królewny bywa czasem bardzo pomocna...
169
R
L
T
Skupiła się na pacjentach, a w domu zagłębiła się w literaturze
fachowej. Byle nie wspominać. Jeszcze trochę, a fizyczny ból po utracie
Lewisa przeminie. Musi.
Lewis widział, jaka jest smutna, cicha, wycofana. Wiedział, że to
wyłącznie jego wina. Nie spodziewał się, że i jemu będzie bez niej ciężko. %7łe
tak bardzo będzie mu brakowało jej spokoju, rozsądku, nieśmiałego uśmiechu
i szeroko otwartych podczas pocałunku oczu.
Chyba popełnił największy w życiu błąd.
Przecież mógł jej zaufać. Wiedział, że z nikim nie podzieli się tym, co
od niego usłyszała. To nie Jenna. Abby nie stawiała żądań. Nie kazała
wybierać między sobą a jego rodziną. Nigdy by się do tego nie posunęła. To
nie w jej stylu.
Parę razy próbował ją zagadnąć, ale go ignorowała. I słusznie. Musi
jednak coś zrobić, by zechciała z nim porozmawiać. Może mu wybaczy i da
szansę?
W środę Abigail wymówiła się od wspólnego lunchu z Mariną i Sydney,
tłumacząc się trudnym przypadkiem.
Ale obie kobiety przyłapały ją pod koniec przerwy w biurze.
Porządkowała dokumenty.
Przepraszam, nie miałam czasu na lunch. Uśmiechnęła się
170
R
L
T
nieszczerze.
Bo miałaś pacjenta, którego nie mogłaś zostawić stwierdziła
Sydney.
Tak, a teraz te papiery. Wiecie, jak to jest.
Abby, ja z doświadczenia znam wszystkie sztuczki i uniki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]