[ Pobierz całość w formacie PDF ]

usiadła obok, nie martwiąc się o to, że pobrudzi ubrania,
doszukiwał się w niej dawnej Jenn. Tej, dla której stracił
głowę. Naprawdę za nią tęsknił.
 Wiesz& bo chodzi o to, że&  zaczęła, niepewnie
bawiąc się dłońmi.  Wciąż mi na tobie zależy, CJ.
I wydaje mi się, że ten koniec& To tak naprawdę nie był
koniec. Prawda?
 Nie jesteś już tą samą dziewczyną, którą kochałem,
Jenn  odparł spokojnie, ze smutkiem spoglądając
w błękitne oczy dziewczyny.  Zmieniłaś się. Stałaś się
taka& płytka. Zarozumiała i prowokacyjna. Nie chcę
wiązać się z kimś, komu najbardziej zależy na
popularności. Chcę być z kimś, komu naprawdę będzie
na mnie zależało. W kim będę mógł mieć oparcie&
 Na mnie zawsze mogłeś liczyć&
 Już dawno tak nie było.
 Czyli to naprawdę koniec? Nie ma żadnych szans na
to, byś zmienił zdanie?
Widząc łzy w oczach Jennifer, miał ochotę rzucić
wszystko w niepamięć, przytulić ją i zacząć wszystko od
nowa. Wiedział jednak, że popełniłby tym samym błąd.
Wbił nóż w swoje serce i znów cierpiał. Jenn nigdy nie
będzie taka, jak dawniej. Popularność zmieniała
człowieka do granic możliwości. Tylko nieliczni
pozostawali obojętni na jej wpływy.
Przytaknął, choć jego serce pękło w tym momencie na
milion mikroskopijnych kawałków.
 A, czy& czy zjesz ze mną od czasu do czasu jakiś
posiłek?  spytała, siląc się na uśmiech.
 Tak.  Odwzajemnił gest, wpatrując się w pustą ulicę.
Skoro podjął decyzję, czas najwyższy, by całkowicie
wyrzucił z serca Jennifer. Pragnął całkowicie poświęcić
się koszykówce. I zastanowić się nad tym, co tak
właściwie czuł do Jamie Swan. Czym się kierował, jeśli
chodziło o tę dziewczynę?
Czy uczucia zawsze musiały być takie skomplikowane?
ROZDZIAA 12.
Postawiła kropkę przy ostatnim zdaniu i schowała
kartkę do białej koperty, którą ukryła w kieszeni
szerokiej bluzy z wizerunkiem MBLAQ. Słysząc
odgłos otwieranych drzwi, z uśmiechem spojrzała
na lubianego lekarza. Jego twarz wydawała się
bardzo zmartwiona. Wyglądała na zmęczoną
i starszą niż zwykle. Nawet łysina na środku
głowy zrobiła się nieco większa.
 Doktorze, Keith  zaczęła Jamie, podnosząc się na
białych kulach.  Proszę się nie martwić. Dam sobie
radę  zapewniła z uśmiechem, choć sama nie wierzyła
w wypowiedziane słowa. Wiedziała jednak, że dziś
dotychczasowe cierpienie się zakończy. I, choć
przerażała ją ta myśl, zaczynała odczuwać nadchodzący
spokój.
 Jamie. Może czas najwyższy zgłosić o wszystkim&
 Nie pójdę do Domu Dziecka  odparła stanowczo
i skierowała się w stronę wyjścia.  Dziękuję za pomoc
i troskę. Jest pan dobrym człowiekiem. Proszę o tym
pamiętać.
Wyszła na ciepłe powietrze, kuśtykając przy kulach. Ból
był umiarkowany, dlatego unosiła delikatnie prawą
nogę, nie chcąc jej nadwyrężać. Zatrzymała się przy
parku naprzeciwko szpitala i spojrzała w niebo.
Spokojny śpiew ptaków uspokajał poranioną duszę.
Sprawiał, że wszystko dookoła wydawało się takie
bezproblemowe i łatwe.
Jamie z delikatnym uśmiechem ruszyła w stronę
betonowej ścieżki, dookoła której pięły się w górę
skupiska przeróżnych barwnych kwiatów. Choć Brencev
kojarzyło jej się jedynie z bolesnymi wspomnieniami,
brakiem przyjaciół i cierpieniem, kochała tutejszą
przyrodę. Spokojne wrażenie miasteczka, które żyło
swoim życiem. Tragedią w jej rodzinie.
 Caleb?  zatrzymała się, z zaskoczeniem dostrzegając
znajomego chłopaka na zielonej ławce. Uniósł speszony
wzrok i wstał. Nie potrafił patrzeć jej w oczy. Rzucił
jedynie krótkie  Cześć i utkwił nerwowe spojrzenie
w ciemnoniebieskich adidasach za kostkę. Schował
dłonie w kieszeniach białych dżinsów, a wystający
błękitny kołnierz spod czerwonego swetra, zasłaniał
policzki o ciemnym odcieniu. Jae nie musiała być
jasnowidzem, by zauważyć, że coś się stało. Serce jej
zamarło, a w głowie pojawiły się niepokojące myśli.
Musiało chodzić o nią. Zawsze tak było. Nastolatek
najwyrazniej przyszedł, by się z nią zobaczyć. Skoro nie
wszedł do szpitala, nie potrafił wydusić z siebie czegoś,
co mogło ją zranić. Dlatego po prostu stała, wbijając
w niego spojrzenie piwnych oczu. Nie chciała niczego
przyspieszać. Przecież dziś miało być inaczej.
CJ miał ochotę odwrócić się na pięcie i odejść. Albo
udawać, że wszystko było w porządku. Nie sądził, iż
rozmowa z Jamie mogła być taka trudna. Przez całą noc
układał w głowie, co miał jej powiedzieć. Jak dobrać
słowa, by nie brała wszystkiego za bardzo do siebie,
a teraz czuł przerażającą pustkę. Nie potrafił nawet
spojrzeć Swan w twarz, choć czuł na sobie jej wzrok.
 Chodzi o to, że&  wydukał i wziął głęboki oddech,
jakby to miało dodać mu więcej odwagi. Zaklął pod
nosem, a dziewczyna wypowiedziała słowa za niego.
 Nie chcesz, byśmy się więcej spotykali.
Zamarł, zawstydzony spuszczając głowę. Dlaczego
zabrzmiało to w tak brutalny sposób? Czuł się jak
ostatni śmieć, który pozwolił wierzyć Jamie, że nie była
sama, a teraz porzucał ją jak wszyscy. Jakim był
człowiekiem, by robić coś równie okrutnego? Po co
w ogóle okazał jej swoją pomoc, skoro musiało dojść
do czegoś takiego? Myśl, że przez odrobinę
zainteresowania, mógł wzbudzić w tej dziewczynie
głębsze uczucie, przerażało go. Salvador otworzył mu
oczy na pewne detale, o których nigdy wcześniej nie
myślał. Litość& czy to właśnie kierowało nim od
samego początku? Wciąż nie był tego pewien, ale nie
potrafiłby związać się z dziewczyną z problemowego
domu. Nie potrafiłby pomóc jej wychodzić ze stanu
depresji i za każdym razem oferować ramię do
wypłakania. Nawet nie wyobrażał sobie, jak mógłby
zacząć się spotykać z Jamie i nie myśleć o jej ojcu.
O tym, co przeżywała we własnym domu i jak wiele
wycierpiała.
 Tu chodzi po prostu o to, że ja&  zaczął, nerwowo
rozglądając się na boki. Nie miał pojęcia, jak
odpowiednio ubrać w słowa to, co chciał przekazać 
nie chciałbym, by nasza znajomość zaszła za daleko. To [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •