[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kto 57, piął się na 29, kto 67, walił prosto na 34, kto 41, pchał
się na 30, kto 26, liczył na 22, kto 54, podgryzał 46, kto 39.
po cichu wsuwał się przed 26, kto 63, drapał się na 49 i tak
ku górze bez końca. W pałacu wrzenie, zaślepienie, po kory-
tarzach bieganie, koterii naradzani , bo układa się listę orsza-
ku i dwór cały tylko tym zajęty a\ do chwili, kiedy po salo-
nach i biurach rozejdzie się wiadomość, \e dostojny pan wy-
słuchał listy, zalecił nieodwołalne poprawki i następnie przy-
taknął głową. Teraz niczego nie mo\na ju\ zmienić i ka\dy
wie, jakie przypadło mu miejsce. Aatwo poznać po sposobie
chodzenia i mówienia, kto został powołany do orszaku, gdy\
zaraz z takiej okazji tworzyła się, choćby krótkotrwała, orsza-
kowa hierarchia, która zaczynała \yć obok hierarchii dojść
i hierarchii tytułów, bo pałac nasz tworzył całą wiązkę, cały
snop hierarchii i je\eli ktoś na jednym promieniu opadał, to
na innym stał i podnosił się, i w ten sposób ka\dy znajdował
dla siebie satysfakcję i napełniał się dumą. O takim, kogo
wpisano na listę, inni mówili z podziwem i zazdrością - patrz-
cie, ten będzie chodzić w orszaku! A je\eli wyró\nienie to
spotkało go wiele razy, dostojnik ów stawał się czcią otoczo-
nym weteranem orszakowym. Wszelkie zabiegi wokółorsza-
kowe wzmagały się gwałtownie, kiedy pan nasz udawał się
z wizytą zagraniczną, z której przywoziło się obfite prezenty
i zaszczytne dekoracje, i wtedy właśnie, w końcu roku sześć-
dziesiątego, cesarz ruszył z wizytą do Brazylii. Na dworze sze-
ptano, \e będzie tam du\o ucztowania, nabywania, obławiania,
więc taki zaczął się turniej o miejsce w orszaku, taka~zapal-
czywa i brawurowa szermierka, \e nikt nie zauwa\ył, i\ w sa-
mym wnętrzu pałacu zawiązał się straszliwy spisek. Ale czy
rzeczywiście nikt, mój przyjacielu? Pózniej okazało się, \e Ma-
konen Habte-Wald ju\ wcześniej coś zwąchał. Zwąchał, złapał
i doniósł. Była to dziwna postać - nieboszczyk Makonen. Mi-
nister, wybraniec mający tyle dojść do monarchy, ile chciał,
prawdziwy ulubieniec naszego pana, a jednocześnie dostojnik,
który nigdy nie myślał o upychaniu swojego worka. Ale pan
nasz, mimo i\ nie lubił świętych w swoim otoczeniu, wyba-
czał mu tę słabość, gdy\ wiedział, \e dziwaczny ten faworyt
nie ma czasu zajmować się kieszenią, poniewa\ cały jest po-
chłonięty jedną myślą -' jak najlepiej słu\yć cesarzowi! Ma-
konen, przyjacielu, był ascetą władzy, ofiarnikiem pałacu. Cho-
dził w starym ubraniu, jezdził starym volkswagenem, mieszkał
;~.~ starym domu. Dobrotliwy pan lubił całą tę prostą, z nizin
społecznych wywodzącą się rodzinę Makonena i jednego z je-
go braci imieniem Aklilu powołał do godności premiera, a in-
nego, imieniem Akalu, mianował. Sam Makonen te\ był mi-
nistrem przemysłu i handlu, ale urzędem tym zajmował się
rzadko i z niechęcią. Cały czas poświęcał rozbudowie swojej
prywatnej sieci donosicieli i na to wydawał wszystkie pienią-
dze, jakie posiadał. Makonen stworzył państwo w państwie,
miał sw ich ludzi w ka\dej instytucji, w urzędach, w wojsku
i w policji. Nad zbieraiem i porządkowaniem donosów praco-
wał dzień i noc, mało sypiał, miał zniszczoną twarz i wyglądał
jak cień. Spalał się w tym działaniu, ale spalał się milczkowa-
to i krecio, bez sceny i fanfaronady, szary, skwaśniały, skryty
w półmroku, sam jak półmrok. Najgłębiej starał się przenikać
inne, konkurencyjne siatki wywiadowcze węsząc tam sztylet
i ,zdradę i - jak potwierdziło się teraz - węsząc słusznie, a to
w myśl zasady naszego pana, \e jeśli dobrze się wwąchać, to
wszędzie śmierdzi. Tak
Dalej móZy mi, \e w szafie Makonena, w prywatnej
szafie tego fanatycznego kolekcjonera donosów, nagle zaczęła
puchnąć teczka z nazwiskiem Germame Neway. Dziwne jest
\ycie teczek, mówi. Są takie, które la,tami wegetują na półce,
cienkie i wyblakłe jak zasuszone liście, zamknięte, pokryte
kurzem, w zapomnieniu wyczekujące .dnia, kiedy nigdy dotąd
nie tykane, będą w końcu podarte i w\ucone do pieca. To te-
czki ludzi lojalnych, którzy wiedli przykładny i oddany cesa-
rzowi \ywot. Otwórzmy dział - Postępki: \adnej negatywno-
ści. Otwórzmy dział - Wypowiedzi: ani jednej karteluszki.
Powiedzmy, jest jednak kartka, ale na niej, z polecenia czci-
godnego pana, minister pióra napisaA - fatina bere, to zna-
czy - Pacnięcie Piórem, próba pióra. To znaczy, \e pan nasz
uznał zapis za wprawkę młodego pracownika Makonena, któ-
ry jeszcze nie nauczył się, kiedy i na kogo mo\na donosić.
Czyli kartka jest, ale uniewa\niona, :jak przekreślony weksel.
Bywa te\, \e teczka, latami chuda i zamknięta, w pewnej chwi- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •