[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nach i Tebach zwano anankaion. Dopiero teraz dostrzegam prawdziwy klimat
tego słowa, przy czym nie mam tu na myśli jego wymiaru metafizycznego, lecz
kontekst ludzkich wyobrażeń. . . Bracia akadyjscy, drodzy Chaldejczycy, koledzy
z Teb i Germanii, jak dobrze rozumiemy się w tej sprawie, chociaż nikt z nas nie
1
(tłum. Bolesław Karpiński, Alkestis, Eurypides, Kraków, 1915)
34
pojmuje, czym jest konieczność! Proponujecie mi okowy , dławienie , dusz-
ność , a ja odpowiadam trwoga . Jak to wśród przyjaciół. . .
Z oddali dochodzi mnie odgłos grzmotu, potem drugi, znacznie bliższy. Po-
dmuchy wiatru stają się chłodniejsze, chmury spowijają słońce. Półmrok sprawia,
że aby dalej czytać, muszę niemal wodzić nosem po notatkach. Ale brnę dalej.
W moim zajęciu też dostrzegam coś na kształt nieubłaganej konieczności. Zajmij-
my się teraz słowem konieczność (necesidad) jako takim. Pochodzi od łacińskiego
necessitas, w którego polu semantycznym mieści się również idea więzi, powiąza-
nia, głównie w znaczeniu więzi rodzinnej, więzów krwi. Necessitudines to osoby,
z którymi jest się bezpośrednio związanym, krewni, znajomi, przyjaciele. Słowem
tym, jak widać, określa się zarówno więzi naturalne, jak związki o charakterze
moralnym lub politycznym, łączące nas z innymi ludzmi. Necessaria to krewna
lub przyjaciółka; można by tu umieścić również moją żonę, gdyż nienawiść to
również forma pokrewieństwa. Słowem, konieczność to inni, ci, od których za-
leżę, ci, których kocham i nienawidzę, ci którymi posługuję się w konkretnych
celach. Wszyscy jesteśmy konieczni, potrzebni, potrzebni jedni drugim. Któż na
przykład mógłby zrezygnować z wrogów? Kochajcie jedni drugich, to znaczy
wzajemnie się potrzebujcie. Głosić powszechną miłość, to optować za powszech-
ną koniecznością. Buntować się przeciwko więzom krwi może jedynie ten, kto
odrzuca bezwzględną konieczność takich więzów: na przykład Lajos, nie chcący
spłodzić syna, który miał go zabić (jak każdy syn zabija swego ojca), uprawiał
miłość per angostam viam, aż do dnia, gdy pijaństwo osłabiwszy jego czujność,
spowodowało zgubę. W świecie bóstw przezorna Atena odrzuciła namiętność po-
kracznego Hefajstosa, zmuszając go do wytrysku nasienia w ziemię, podobnie jak
Onan, mój święty patron. Cały nasz rodowód, wszystkie wrodzone wady, gene-
tyczne niedoskonałości to necessitas; nasi rodacy, nasi bracia, nasi nauczyciele,
nasi odwieczni wrogowie i nieprzyjaciele, których zjednujemy sobie osobiście, to
necessitas, podobnie przyjaciele, kochankowie, koledzy i wspólnicy. Rasa ła-
cińska, która jako pierwsza sklasyfikowała ostatecznie związki łączące członków
jednej rodziny i obywateli jednego państwa, która uprawomocniła tożsamość oso-
bistą (czy istnieje ściślejsze pokrewieństwo, niż to, które łączy człowieka z samym
sobą?) i dała podstawy pod integrację sąsiadujących ze sobą wspólnot, widziała
w tym, co nieubłaganie łączy ze sobą ludzi, żywy paradygmat konieczności.
Wielka kropla spadła właśnie na trzymaną przeze mnie kartkę i rozmazała
moje kulfony. Deszcz zrazu łagodny gęstnieje z każdą chwilą. Wszystko zdaje się
skupiać w zaklętej sekundzie błyskawicy, wydobywającej z kropli deszczu blask
klejnotu, by pózniej roztętnić się długo nie milknącym grzmotem na wybojach
nieba. Muszę się gdzieś schronić; pośpiesznie chowam fiszki do ciemnozielone-
go wora. Ananke to łańcuch, sznur, okowy, stryczek, duszność, duszenie, ścisk. . .
a necessitas spycha owo duszenie i jarzmo w mękę obcowania z innymi, z osob-
nikami tej samej, co ja krwi, należącymi do tej samej rasy i klasy, z tymi, którzy
35
są mi potrzebni jako przedmiot miłości, rywal lub ofiara. Necessitas sprawia, że
rezygnuję z samego siebie. Deszcz wzmaga się, gubię okulary, schylając się po
moje nie wiem do jakiego stopnia konieczne dobra doczesne. Niżej, w stro-
nę jeziora na dnie Krateru, spoczywa wrak starego autobusu (kiedyś woził dzieci
do szkoły), służący mi w razie potrzeby za schronienie. Muszę się pośpieszyć,
bo leje jak z cebra. Szkła okularów mam zalane wodą, oprawkę z jednej strony
chyba pękniętą, lepiej schować je do worka. Deszcz łzami pokrywa moją twarz,
mrużę oczy oślepione nagłą łuną błyskawicy. Wszystko zależy od tego, czy słowa
mają jakąś wartość, czy nie, inaczej mówiąc: czy istota rzeczywistości jest podat-
na na perswazję. Już stary Epikur, któremu wydawało się, że nas uleczył z lęku
przed bogami czym zbłaznił się raz na zawsze uprzedzał, że tępa ananke
fizyków jest bardziej przerażająca niż bóstwa, gdyż nie można jej w żaden sposób
przebłagać. Jestem przemoczony do suchej nitki, ledwo widzę, nie mogę znalezć
autobusu; zataczam się, przyciskając worek do piersi, z twarzą zlaną deszczem,
smętny Gene Kelly, któremu wszystkie melodie wyleciały z głowy, a zbyt jest
zmęczony, by gwizdać. Jeżeli to, co znajduje się w samym środku, owo jądro,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]