[ Pobierz całość w formacie PDF ]

połysk. Kilka z wielkich guzików z kości słoniowej przepadło. Szarfa najeżona pół tuzinem
sztyletów jak zwykle opasywała potężny brzuch Sigurda, podtrzymując jeszcze maczugę i
olbrzymią zakrzywioną szablę z poszczerbionym ostrzem. Pod płaszczem stary Vanir nosił
połataną białą bluzę, poznaczoną plamami od wina i tłuszczu, która rozchełstana do pępka
ukazywała czerwone, szczeciniaste włosy porastające jego pierś. Jaskrawa chusta owinięta
była
dookoła łysej głowy, a połyskujące złote kółka chybotały się u płatków uszu.
 Ach! Na róg Hemidala i zasłonę Tanit, toż to jest ranek godny samych bogów, czyż nie,
Lwie?  odezwał się znów Sigurd.  To jest jak stare wino; być znów na morzu z dobrym
pokładem pod piętami i z szelmowską załogą podrzynaczy gardeł, którzy na zawołanie
napełnią
krwią dziewięć mórz!
 Aye!  odkrzyknął Conan.  To mocny statek, a na nim mnóstwo wytrawnych łotrów!
Spojrzał w dół na śródokręcie, gdzie załoga szorowała pokład i wykonywała inne
marynarskie prace. Legenda Amry zapewniła komplet załogi. Była to setka zaprawionych w
bojach morskich wilków, spragnionych łupów i chwały. Tworzyli różnorodną gromadę,
cuchnącą
dziegciem i kwaśnym winem, ale stanowili samą śmietankę piratów ze Szkarłatnej Tortagi.
Najwięcej było Argosańczykow  mężczyzn średniej wagi i mocnej budowy, o brązowych
lub brunatnych włosach. Pomiędzy nimi krzątało się wielu śniadych i czarnobrewych
Zingarańczyków. Byli tu też ludzie z Ophiru i Koth, kilku ciemnych Shemitów o
haczykowatych
nosach, z czarnymi, wpadającymi w błękit włosami i brodami oraz dwóch ogromnych,
brązowoskórych Stygijczyków o sokolich rysach. Był krępy, jasnowłosy Zaproskanin 
Yakov,
mistrz łuku, i oczywiście nawigator Yasunga, czarny gigant z dżungli Kush. Największe
wrażenie jednak robił czerwonoskóry mężczyzna z kręconą brodą  Goram Singh z Venedhi,
krainy leżącej tak daleko na wschodzie, że nawet Khitajczycy myśleli, że opowieści o niej to
tylko legendy. Wszyscy oni: biali, brązowi, czerwoni czy czarni, byli doskonałymi
żeglarzami.
Ostre spojrzenie błękitnych oczu Sigurda zatrzymało się na twarzy Conana.
 A teraz, powiedz, jaki masz plan, przyjacielu? Wspaniałe słowa i obietnice bogatego łupu
to nie wszystko. Czego właściwie będziemy poszukiwać na Oceanie Zachodnim i dokąd
dopłyniemy? Już trzy dni jesteśmy w drodze i nie wypatrzyliśmy nic prócz kilku wielorybów.
 To wie tylko Crom, nie ja!  odparł Conan.  Słuchałem ludzi mówiących o zatopionym
kontynencie i legendarnych wyspach tam, gdzie słońce zachodzi. Ze słów wypowiedzianych
przez cień Epemitreusa i rad astrologów króla Cassio wynika, że powinniśmy płynąć na
zachód,
bacząc na wszystko, co wyda nam się niezwykłe lub nieprawdopodobne. Niech mnie diabli,
Sigurdzie, ale mam nadzieję, że znajdziemy kolebkę Strachu! Smak morskiego życia sprawił,
że
poczułem głód walki. Pokój jest piękny, ale&  Conan wydobył miecz z pochwy i ciął
powietrze ze świstem głośniejszym niż szum wiatru.
Czerwonobrody wybuchnął basowym śmiechem, który zatrząsł jego wydatnym brzuchem, po
czym uniósł krzaczaste brwi spoglądając na Cymmerianina.
 Ho! Ho! Więc to w tę stronę wiatr wieje! Jesteś ciągle przebiegłym, twardym szelmą,
jakiego dawniej znałem. Czy kiedy pokonamy ten wrogi cień, zawrócimy ku bardziej
zyskownym okolicom? Jest wielu grubych kupców w Messancji i byłoby dobrym żartem
plądrować statki Argos dzięki okrętowi kupionemu przez ich własnego króla, czyż nie?
Conan uśmiechnął się okrutnym, cynicznym uśmiechem i klepnął Sigurda po ramieniu.
 Jesteś taki sam złodziejski stary mors jak dawniej! Nie, to już nie dla mnie.
 Nie mów mi, że przez te wszystkie lata powróciłeś do uczciwości!
Conan roześmiał się złowrogo.
 Na pewno nie ja! Jednak byłem królem i nie bawi mnie smak drobnego złodziejstwa. Poza
tym, Cassio nigdy nie przyczynił mi kłopotów, dlaczego ja mam mu je sprawiać? Conn też
ma
dość problemów strzegąc granic przed sąsiednimi królestwami. Nie dołożę mu do tego
wszystkiego jeszcze wojny z Argos.
 Zatem& czy zamyślasz dać łupnia Stygijczykom, tak jak proponowałem, gdyśmy się
spotkali w Messancji? To okrutny i twardy naród, ale z taką załogą na pewno możemy&
Conan potrząsnął przecząco głową.
 Nawet i nie to. Bądz co bądz, byłem już królem korsarzy i zdobyłem krwawą sławę
kilkadziesiąt lat temu. Dlaczego miałbym się raz jeszcze wspinać na ten sam szczyt?
 Cóż więc zamierzasz?  mruknął zniecierpliwiony Sigurd.  Gadaj, człowieku, na
wszystkie płomienie piekieł!
Conan wyciągnął rękę i wskazał sękatym palcem horyzont.
 Daleko na zachodzie, przyjacielu, jest coś, o czym nic nie wiemy. Czerwony Cień jest tego
częścią. Ze wzmianek w starych manuskryptach wiem, że pochodzi z pradawnych czasów 
nagły śmiech zahuczał w piersi Conana.  Przedstaw mnie sobie jako uczonego.
 Aatwiej byłoby mi wyobrazić sobie jedną ze ślicznych tancerek z haremu Cassio jako
krwawego pirata!
 No cóż, przeczytałem kilka rękopisów, a w królewskiej bibliotece w Tarancji znalazłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl
  •