[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiem czemu jej właściwie wcześniej o to nie zapytałem.
Na operację. Zaczęła szlochać.
Przykro mi& Jakąś poważną operację?
No właśnie o to chodzi& no, o to. Szlochała
coraz bardziej. O to chodzi, że nie. Zbierałam na&
powiększenie, no tych, no piersi.
Ale dlaczego?! Ty masz przepiękne piersi!
No tak, ale dziewczyny z klubu ze sztucznymi
cyckami zarabiają dwa, a nawet trzy razy więcej na napiwkach.
Szybko by się ta operacja zwróciła.
Teraz dopiero przypatrzyłem się jej bliżej. Mulatki
mają naturalnie duże usta, ale jej wyglądały trochę
nienaturalnie. Rzęsy też ma jakoś nienaturalnie długie. Piękne
zęby mogą być zasługą dobrych genów, ale też świetnego
dentysty czy tam ortodonty. Długie paznokcie to pewnie te, no
te& no, tipsy. %7łe też piękne dziewczyny muszą jeszcze
poprawiać naturę.
Czemu to wszystko robisz? Chyba nie chcesz
pracować w tym swoim klubie do końca życia?
Zwłaszcza teraz możesz odejść, gdy masz na koncie
trzydzieści pięć tysięcy złotych. Zgarnąłem jej włosy za
ucho.
Prawda jest taka, że opłacam swojemu chłopakowi
studia filmowe.
Sam nie może na nie zarobić?
No nie, bo jeszcze studiuje medycynę.
Pogmatwane to trochę. To czemu nie zdecyduje się
na jedną szkołę? Ta dzisiejsza młodzież. Trzy fakultety, a
potem nie mogą znalezć pracy.
Nie może przez swoich rodziców&
Słucham? Nie rozumiem.
To dosyć długa historia. Ale okej. Opowiem ci.
Zaczęło się to od ojca Dominika, bo tak ma na imię mój
chłopak. Jego ojciec to człowiek pochodzący z wielodzietnej,
bardzo biednej rodziny. Miał zawsze tylko jedno marzenie
skończyć medycynę i pracować jako lekarz. Jednak dziadkowie
Dominika, czyli rodzice jego ojca, mieli całkiem inne
oczekiwanie w stosunku do syna. Miał pracować w
gospodarstwie i opiekować się młodszym rodzeństwem. Miał
im pomagać, a nie tracić czasu na jakieś tam studia. Ojciec
Dominika nie miał więc nic do gadania i musiał zgodzić się z
wolą rodziców. Wytrzymał, żyjąc w ten sposób zaledwie dwa
lata. Uciekł z domu, z tej wsi, do Warszawy. Dostał się na
medycynę. Skończył studia, specjalizację, poznał kobietę,
spłodził dwóch synów. Ale już nigdy nie wrócił na wieś, nigdy
więcej nie spotkał się ze swoimi rodzicami ani nawet z
rodzeństwem. Dzień, w którym wybrał swoje marzenia, swoją
przyszłość, był zarazem dniem, w którym wymazał na zawsze
całą swoją przeszłość. I tego dnia obiecał sobie, że jego dzieci
nigdy w życiu nie będą musiały walczyć o swoje marzenia. %7łe
da swoim dzieciom to, czego nie dali mu jego rodzice. I tak,
jak to sobie obiecał, tak mniej więcej zaplanował. I słowa
danego samemu sobie również dotrzymał. Swoich synów od
początku kształcił na przyszłych lekarzy, w szkole
podstawowej kazał im uczyć się biologii i chemii, a w liceum
anatomii. Obiecał, że będzie ich utrzymywał tylko pod jednym
warunkiem że będą studiować medycynę. Myślał, że
zapewnia swoim synom to, czego sam nigdy nie miał, czyli
możliwość studiowania na Akademii Medycznej. Ale tym
samym tak naprawdę zabrał im to, czego kiedyś sam nie
pozwolił sobie zabrać. Marzeń. Ojciec zrobił Dominikowi i
jego bratu dokładnie to, co jego rodzice zrobili kiedyś jemu.
Narzucił swoim dzieciom przyszłość. Narzucił im swoją wolę.
Sam wybrał ich los. Dominik całe życie marzył o reżyserii,
jego brat chciał studiować prawo. Dziś jego brat skończył już
medycynę i jest anestezjologiem, a Dominik jest na ostatnim
roku.
No cóż, to się nazywa paradoks. Ten ojciec pewnie
chciał dobrze, no, ale wyszło, jak wyszło. Jak zawsze, zresztą.
Dokładnie.
Coś zaczęło wydawać dziwny dzwięk. Telefon?
Co to? Chyba ktoś dzwoni do ciebie?
Rozejrzałem się po pokoju. Dzwięk dochodził z torebki
Wiktorii.
Tak, ktoś dzwoni i jednocześnie mój telefon piszczy,
że bateria pada. Podchodzi i wyciąga z torebki swoją
komórkę. Dzwięk nagle ucichł. No i padła na amen.
Właśnie dzwonił Dominik. Będę się już zbierać.
Okej, może zadzwonię po taksówkę?
Byłabym ci bardzo wdzięczna.
W tej chwili zgasło światło i zapanowała całkowita
ciemność.
Spokojnie. Szukam po omacku zapalniczki, którą
zostawiłem przy oknie. Odpalam ją i szukam swojego telefonu.
Doskonałe zakończenie wieczoru. Wiktoria
zaśmiała się dość nerwowo.
Aha. Znajduję telefon i zamawiam jej taksówkę.
Tak. Chciałbym zamówić taksówkę pod Kolumnę
Zygmunta. Za dziesięć minut? Doskonale. Dziękuję.
Okej, muszę teraz w tych ciemnościach poszukać
swoich rzeczy. Pożyczysz mi zapalniczkę albo swój telefon?
Komórka mi padła i nie mam czym świecić.
Jasne, wez ją podaję jej zapalniczkę. Ja mam
jeszcze swój telefon i iPada. Dam sobie radę.
Leżę na łóżku i patrzę, jak zbiera swoje rzeczy. Widzę,
że rozgląda się bardzo dokładnie, by absolutnie nic nie
zostawić. Wygląda jak przestępca, który zaciera ślady na
miejscu zbrodni. Ach, kobiety. Najpierw coś robią, a pózniej
mają wyrzuty sumienia.
To chyba już wszystko. Raczej nic nie zostawiłam.
Sprawdz najważniejsze: portfel, telefon, klucze do
mieszkania. Resztę można przeboleć. Podszedłem do niej i
pocałowałem ją. Chyba zaskoczył ją ten pocałunek, ale go
odwzajemniła. I to nawet dość namiętnie. Może chcesz
jeszcze zostać? zapytałem z nadzieją. Za trzydzieści pięć
tysięcy złotych, szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś
więcej. Co najmniej dwóch numerków i jakiegoś lodzika. Ale z
drugiej strony, jestem już zmęczony i chcę zostać sam. Jakieś
chore myśli krążą mi po głowie. Desperackie pomysły. Lepiej,
żeby już wyszła.
Nie, muszę już wracać, bo jest naprawdę pózno.
Nigdy o tej porze nie wracałam z klubu, a jeszcze na dodatek
padł mi telefon i Dominik musi się naprawdę martwić&
Rozumiem, ale może chociaż jeszcze pięć minutek?
Hm? No, w pięć minut mogłaby zrobić mi loda na do
widzenia.
Przepraszam, wiem, że za tę cenę nie tego się
spodziewałeś, ale naprawdę nie mogę zostać. Ale mogę oddać
ci te pieniądze.
Nie bądz śmieszna. Rozmawialiśmy już o tym. Te
pieniądze są twoje. Koniec i kropka.
Przykro mi, że nie mogę ci dać nic więcej niż to
przed chwilą& Pocałowała mnie w policzek.
Dałaś mi o wiele więcej, niż mogłaś. Dałaś mi
zapomnienie.
Nie wiem, co to dokładnie znaczy, ale cieszę się, że
mogłam ci pomóc.
Znaczy to wiele, ale nie mamy już czasu o tym
gadać. Leć, bo ci taksówka ucieknie. Naprawdę niezmiernie
miło było cię poznać, Wiktorio.
Nawzajem. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.
Nie sądzę. Bo taka była prawda. Byłem nawet na
sto procent pewien, że to nasze ostatnie spotkanie. Czuję to.
Wiem to na pewno.
No cóż, nigdy nie mów nigdy. Ucałowała mnie w
policzek jeszcze raz, odpaliła zapalniczkę i poszła w kierunku
drzwi. To była szalona noc. Chyba najbardziej szalona i
niezwykła w moim życiu& powiedziała, trzymając już
klamkę na wpół otwartych drzwi. Pa.
I wyszła.
ROZDZIAA 7 WIKTORIA
Nie mogę uwierzyć w to wszystko, co się właśnie stało.
Jak pijana schodzę po schodach, prawie nic nie widząc, gdy
oświetlam sobie drogę tym słabym płomieniem z zapalniczki.
Nie mogę uwierzyć, że jeszcze przed chwilą uprawiałam seks
za pieniądze& I nie mogę uwierzyć, że było mi nawet dobrze,
dokładnie jak w moich fantazjach. Jestem chora. Jestem
nienormalna. Mam jakiś defekt, chorobę psychiczną.
Schizofrenię. To wszystko było nienormalne. Jak pijana mijam
Kolumnę Zygmunta i rozglądam się za moją taksówką. Jak
pijana wsiadam do niej. Jak pijana podaję adres. Jak pijana
zajeżdżam do domu i płacę taksówkarzowi. Jak pijana
otwieram drzwi i w pośpiechu rozbieram się. Jak pijana kładę
się nago do łóżka. Jak pijana tulę się do Dominika. Jak pijana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]