[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się. Byliśmy wtedy tacy młodzi. Nie spieszno nam było do małżeństwa. Każde z nas chciało
najpierw zrobić zawodową karierę. Mieszkaliśmy w Londynie, ale osobno.
Drake mówił rzeczowym, spokojnym tonem, jednak Allie wyczuła duże napięcie w
jego głosie. Domyśliła się, że do kończenie tej historii nie będzie dla niego łatwe.
- Pewnej nocy Emma przyszła do mojego mieszkania. Pamiętam, że wtedy się
kochaliśmy. - Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. - Chciałem potem wstać, ubrać
się i odprowadzić ją do domu, ale ona ze śmiechem stwierdziła, że to niepotrzebne. Przecież
sama da sobie radę. Obiecała jednak wziąć taksówkę. Mieszkałem w spokojnej dzielnicy,
więc byłem pewien, że nic złego nie może się przydarzyć. Jednak w pobliżu domu nie było
żadnej taksówki i Emma ruszyła przed siebie. Grupa łobuzów podbiegła do niej, jeden
usiłował wyrwać jej z ręki torebkę. Zdaniem policji próbowała się bronić, dlatego ją uderzyli.
Drake zamilkł. Allie w odruchu współczucia wzięła go za rękę. Uścisnął ją tak mocno,
że omal nie krzyknęła z bólu.
- Bardzo ją poturbowali? - spytała.
- Emma była ogłuszona i nie zdawała sobie sprawy, co się dzieje. Napastnicy
popchnęli ją na jezdnię. Tam potrącił ją samochód. - Znowu zamilkł i dokończył ze
smutkiem: - Doznała bardzo ciężkich obrażeń. Przez wiele miesięcy trwała pogrążona w
stanie śpiączki. Kiedy w końcu się ocknęła, nie była już tą samą Emmą, co przedtem. Stała się
przykutą do fotela inwalidzkiego niemową. A wszystko to z powodu kilku funtów - dodał
gorzko.
- Och, Drake, tak mi przykro. Nie miałam pojęcia, jak to wygląda. Bob powiedział
tylko, że masz narzeczoną, którą powinieneś odwiedzić.
Drake otrząsnął się, jakby chciał wyrzucić z pamięci ponure obrazy z przeszłości.
- Emma przebywa w domu opieki, gdzie bardzo troskliwie się nią zajmują. Nadal ją
odwiedzam, zarówno w towarzystwie swojej, jak i jej rodziny. Początkowe nadzieje na jej
ozdrowienie z czasem rozwiały się jak dym. Z trudem przyszło nam pogodzić się z myślą, że
ona już nigdy nie odzyska zdrowia. Wiedziałem, że życie toczy się dalej i powinienem iść
naprzód. Rozum podpowiadał mi, że dziewczyna, którą kochałem, już nie istnieje. Nikt nie
oczekiwał ode mnie, że poświęcę się dla rośliny. Mimo to uparcie czepiałem się złudnej
nadziei. - Drake odwrócił głowę i popatrzył na Allie. - Dopóki nie spotkałem ciebie.
Początkowo, kiedy cię poznałem, czułem nawet złość, że jesteś taka żywotna i pełna energii,
podczas gdy biedna, unieruchomiona Emma czeka już tylko na śmierć. Dodatkowo byłem
także wściekły sam na siebie, bo tak rozpaczliwie ciebie pragnąłem. Czułem, że z każdym
dniem coraz bardziej cię kocham i wiedziałem, że nadszedł czas, by nareszcie uwolnić się od
Emmy.
Allie łagodnym ruchem zmierzwiła mu włosy nad czołem.
- Nigdy do końca nie uwolnisz się od niej - powiedziała z nagłym zrozumieniem. -
Zawsze jakaś część twojego serca będzie należała do Emmy.
- Czy będziesz miała coś przeciwko temu? Pokręciła głową.
- Chyba jeszcze bardziej będę cię za to kochała. Drake uśmiechnął się i pocałował ją w
nos.
- Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że trochę przypominasz mi Emmę. Nie z
wyglądu, ale ze sposobu, w jaki chłoniesz życie. Dzięki tobie przestałem odczuwać
wewnętrzną pustkę. Z radością oczekuję każdego następnego dnia, bo wiem, że cię zobaczę.
- Trudno było domyślić się tego po twoim zachowaniu - zauważyła z lekką przyganą
w głosie.
- Wiem. Oskarżyłaś mnie, że byłem nadmiernie chłodny i surowy. Zrozum, czułem się
nielojalny wobec Emmy, dręczyły mnie wyrzuty sumienia, z którymi już dawno powinienem
był się uporać. Dopiero kiedy ty tak głęboko zapadłaś mi w serce, musiałem szybko dojść do
ładu sam ze sobą. Chwilami było mi bardzo ciężko.
- Ile lat temu zdarzył się ten wypadek? - spytała Allie.
- Prawie siedem.
- Kiedy przestałeś siebie o to winić?
- Chyba nigdy nie przestanę. - Drake uśmiechnął się gorzko.
- Dlatego tak drżałeś o moje bezpieczeństwo w Moskwie -domyśliła się.
- Potwornie się bałem, że mogłoby cię spotkać coś złego. Po raz drugi nie zniósłbym,
gdyby kochanej przeze mnie osobie przytrafiło się nieszczęście.
- Nie bój się, nic mi się nie stanie - zapewniła Allie, przysuwając się bliżej, by
pocałować go w czoło.
- Wydaje ci się, że jesteś nieśmiertelna, że nic ci nie grozi. Beztrosko przyjeżdżasz
sobie do Rosji i ryzykujesz życie dla zwariowanej pogoni nie wiadomo za czym. Nawet nie
masz do mnie dość zaufania, by powiedzieć mi, o co chodzi.
- Nieprawda. Ufam ci i zawsze będę ci ufać - zapewniła Allie. Szybko pocałowała go
w policzek. - Ale tu nie chodzi o mnie, tylko o cudzą tajemnicę. Myślę jednak, że w tej sy-
tuacji... - Znowu go pocałowała.
- Jeśli chcesz mi o wszystkim opowiedzieć, zrób to prędko, bo jeśli nadal będziesz
mnie całować, nie ręczę, czy zdołam się skupić na twoich słowach - uprzedził.
Allie zachichotała i ułożyła głowę w zagłębieniu jego ramienia.
- Moja prababka była Rosjanką - zaczęła opowieść. - Jej dom rodzinny stał gdzieś w
tych okolicach. Była ulubioną tancerką na carskim dworze i wieloletnią nauczycielką tańca
księżniczek. Po wybuchu rewolucji moja prababka nadal pozostała wobec nich lojalna. Kiedy
widzieli się po raz ostatni, a miało to miejsce tuż przed tym, jak usunięto rodzinę cara z
Moskwy, cesarzowa dała jej na pamiątkę cztery miniaturowe portreciki swoich córek,
pochodzące z pisanki ozdobionej koniczynką.
- Teraz wiadomo, w jakich okolicznościach zaginęła ta niespodzianka! Czy twoja
prababka mogła zatrzymać te portreciki?
- W jakimś sensie tak. Kochał się w niej pewien przedsiębiorca brytyjski, który
prowadził interes w Moskwie. Prababce udało się wrócić do rodzinnego domu, zaś ów Brytyj-
czyk zjawił się tam po nią. Jakimś cudem wywiózł ją z ogarniętego rewolucją kraju, a potem
poślubił. W spokoju dożyła sędziwego wieku. Kiedy przyszłam na świat, nalegała, żebym na
cześć cesarzowej dostała imię Aleksandra. Potem często mówiła do mnie po rosyjsku,
opowiadała o swoim życiu i ucieczce z Rosji. Tuż przed śmiercią wymogła na mnie obietnicę,
że wrócę tam i odnajdę cenne przedmioty.
- Dlaczego nie zabrała tych portrecików ze sobą?
- Z obawy przed niebezpieczeństwem. Gdyby je przy niej znaleziono, z pewnością by
ją za to rozstrzelano. Zakopała więc portreciki w ogrodzie otaczającym jej dom rodzinny.
- Teraz rozumiem, dlaczego kupiłaś łopatę.
- Drake... - Allie muskała palcami jego klatkę piersiową. Jęknął.
- Przez ciebie rozstrzelają nas oboje - ostrzegł. - Co zrobisz z portrecikami, jeśli je
odnajdziesz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]