[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uniknąć... Och! - Drgnęła, gdy gwałtownie otworzyły się drzwi i stanął w nich Macauley.
Kara była przekonana, że cokolwiek Mac zechce powiedzieć pastorowi, nie będzie to przyjemne. Nie
życzyła sobie takiej konfrontacji. Popatrzyła na Maca. Oto mężczyzna, który oszukał wielebnego Willa,
chciał sobie kupić żonę, ale też potrafił ją rozbawić i całować tak, jak każda kobieta chciałaby być
całowana. Schowała słuchawkę za siebie, nie dopuszczając go do telefonu.
- Najpierw musisz ochłonąć, Mac, bo powiesz coś, czego będziesz żałował.
- To wzruszające, że chcesz bronić pastora przede mną, a mnie przed samym sobą - powiedział
schrypniętym głosem.
Podszedł tak blisko, że czuła ciepło jego ciała. Zaparło jej dech na widok muskularnej klatki piersiowej i
mocno dopasowanych dżinsów, które wyraznie podkreślały męskość Maca. Próbowała schwycić oddech i
nie mogła. Wydawało się jej, że czuje dotyk jego dłoni na piersiach. Cofnęła się, a Mac postąpił krok do
przodu i uśmiechnął się zmysłowo. Słuchawka wyśliznęła się z drżących palców Kary i zawisła nad
podłogą.
- Mac - zaczęła, próbując go skłonić do zachowania dystansu.
Dotknęła ręką jego piersi i znowu poczuła ciepło. W uszach dzwięczały jej słowa Lily: Dziewczyny
jedna przez drugą pchały się mu do łóżka .
- Karo - wymówił pieszczotliwie.
Pochwycił ją za biodra i przycisnął do siebie tak, by odczuła, jak jest podniecony.
- Mac - szepnęła, topniejąc w jego ramionach.
Bliskość tego mężczyzny nie pozwalała myśleć o niczym innym.
- Halo! - w słuchawce rozległ się głos pastora. - Jest tam kto?
- Nie zwracaj na niego uwagi - mruknął Mac i lekkim kopnięciem przesunął telefon w odległy kąt
kuchni.
- Halo! Halo! Co się dzieje? - niepokoił się wielebny Will.
Kara zamrugała powiekami, budząc się z erotycznego oszołomienia. Wyzwoliła się z objęć Maca i
chwyciła za słuchawkę.
- Wujku!
- Powiedz mu, że zostaniesz tutaj - cicho poprosił Macauley.
- Ja... ja... - Odwróciła wzrok od wpatrzonych w nią oczu Maca. - Czy to prawda, że Tricia jest uczulona
na koty? - usłyszała samą siebie, zadającą głupie pytanie.
Pastor milczał przez chwilę zaskoczony.
- Tak. Na jedenaste urodziny kupiliśmy jej kotka, bo męczyła nas miesiącami...
Szczegółowo opowiadał całą historię, a Kara musiała jej słuchać, nie zdradzając znudzenia.
Mac zasiadł na krześle, krztusząc się ze śmiechu.
Do kuchni wpadł Clay.
- Znalezliśmy kota! Siedzi na belce pod sufitem w twojej sypialni, wujku. Nad samym łóżkiem.
- Oczywiście! A gdzie indziej mógł się schować? Mam nadzieję, że z przerażenia nie zwymiotował na
moją poduszkę wszystkiego, co zjadł w ciągu dnia?
- Wujku, muszę kończyć - powiedziała szybko Kara. - Przenocuję u pana Wilde a. Porozmawiamy jutro.
Odłożyła słuchawkę i wąskim korytarzem podążyła za Makiem oraz Clayem do wyłożonej ciemną
boazerią sypialni, w której królowało olbrzymie łoże przykryte ciepłą, puchową kołdrą. W pokoju
znajdował się granitowy kominek, podobny do tego z salonu, choć nie tak duży. Wisiał nad nim
wypchany potężny łeb górskiego barana.
Kara skrzywiła się. Jeleń i łoś nie wyglądały tak groznie jak to zwierzę.
- Czy każdy pokój zdobią jakieś trofea? - spytała zaniepokojona.
- U mnie jest górska kozica! - wykrzyknął Clay.
- A u mnie niedzwiedz - pisnęła Autumn, która właśnie weszła do sypialni. - Bałam się, więc wujek
przykrył go kocem.
- Dziadek był zapalonym myśliwym, stąd te ozdoby - wyjaśnił Mac.
- Tam siedzi Tai! - Clay wskazał sufitową belkę, na której przycupnął kot.
Oboje z Autumn wdrapali się na łóżko i podskakując, próbowali dosięgnąć zwierzaka. Tai tylko parskał
odstraszająco.
- Zwabię go jedzeniem - rzekła Kara. - Nie jadł nic przez cały dzień. Mam w torbie jego smakołyki. Ale
muszę tu z nim zostać sama, bo Tai obawia się obcych.
- Zostawimy Karę, by mogła zająć się kotem - powiedział Mac i wyszedł, zabierając dzieci.
Kara czuła się nieswojo w sypialni Maca. Nakarmiła Taia i rozejrzała się wokół. Nigdzie nie było widać
fotografii, książek ani niczego osobistego. Wyobraziła sobie Maca w łóżku pod puchową kołdrą,
strzeżonego przez dzikiego barana. Sypiał w piżamie czy w spodenkach? A może nago? Na myśl o tym
ogarnęła ją taka fala gorąca, że machinalnie rozsunęła uda.
Z jękiem rozpaczy przysiadła na krawędzi łóżka. Co się z nią stało? Nigdy w życiu nie myślała w ten
sposób o żadnym mężczyznie! Dotknęła ręką czoła. Była bardzo zmęczona.
- Widzę, że Tai zdecydował się zejść na kolację - w sypialni rozległ się niski, spokojny głos Maca.
Stał w drzwiach, spoglądając na Karę wzrokiem pełnym ukrytych pragnień. To spojrzenie sprawiło, że
zerwała się na równe nogi i odskoczyła od łóżka.
- Malcy już śpią. Lily poszła do swego pokoju, wyjawiwszy przedtem, że Brick spędzi dzisiejszą noc u
swego przyjaciela, Jimmy ego Crowa - westchnął Mac. - Brick i Jimmy znani są w całym Bear Creek z
różnych wybryków. Czasami fotografują dziewczęta przebierające się w szatni, innym razem przebijają
opony w samochodach nauczycieli...
- Masz z tymi dziećmi masę kłopotów.
- Nie uważaj mnie przypadkiem za świętego - zastrzegł Mac, zbliżając się do Kary. - Zapewniam cię, że
jestem tylko człowiekiem - powiedział i przyciągnął ją do siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]