[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAA TRZYNASTY
We Could Be So Good Together
(Mogłoby nam razem być tak dobrze)
Sara przyzwyczaiła się do rutyny. Przychodziła, jadła z Ri
chardem śniadanie w kuchni, a potem zostawiała go samego, do
chwili, kiedy robił przerwę w pisaniu i proponował jej wspólne
wyjście na lunch, albo sama koło południa wychodziła na długi
spacer. Po południu zajmowała się przeszukiwaniem Internetu.
Zwykle oglądała nowe propozycje makijażu, o których wspo
minała jej Pink, albo ze znudzeniem sprawdzała wyniki sprze
daży książek Richarda. Nigdy nie dzieliła się z nim tymi
informacjami - liczby, jak często mówił, okropnie go dener
wowały. Wychodziła o czwartej. I tak codziennie.
Gdyby ktoś dorzucił do tego nagiego faceta, który zadowa
lałby ją na każde wezwanie dzwoneczkiem", jak mawiała
Martika, byłaby to najdoskonalsza praca na świecie.
Zadzwonił telefon.
- Sara Walker - odebrała najbardziej służbowym tonem, na
jaki było ją stać.
- Masz strasznie dorosły głos. Niesamowite.
- Kit. - Uśmiechnęła się.
- Gdybyś znalazła trochę czasu dla nas, zwykłych roboli,
moglibyśmy się spotkać jutro na lunchu - to znaczy, Taylor
skrzykuje ekipę. Odwiózłbym cię oczywiście do tej bajecznie
ważnej pracy, w której masz okazję rozmawiać z ludzmi
znacznie bardziej interesujÄ…cymi ode mnie i o lepszych notowa
niach towarzyskich.
- To nie tak - zaprotestowała. - Moja praca nie jest aż tak...
Telefon zapiszczał - rozmowa oczekująca. To mogła być
Oprah, pomyślała z uśmiechem. Czy Kit nie uznałby tego za
dobry żart?
- Mógłbyś chwilę zaczekać?
- Nie.
- Dzięki. - Przełączyła rozmowę. - Sara Walker, słucham.
- Tu Jeremy. - Jego głos był cholernie seksowny.
- Co za niespodzianka...
- Masz ochotę gdzieś wyjść, zabawić się?
- Jestem zajęta, Jeremy. - Nie powinien odnieść wrażenia, że
jest na niego przesadnie napalona. Czuła, że ten błąd popełniła
z Raoulem.
- Zawsze jesteś zajęta. Ciągle praca i praca, żadnej zabawy.
- Ależ ja się bawię.
- NaprawdÄ™, teraz? - KuszÄ…co seksowny. Komicznie sek
sowny. Sara poczuła, że się rumieni. - Ciekawe. Chciałbym
zabawić się z tobą...
- Nie wątpię - powiedziała, myśląc o Kicie czekającym na
drugiej linii. Jego głos brzmiał zupełnie inaczej, bez tej uwodzi
cielskiej nuty. Kit nie był rasowym graczem. Był tylko przyjacie
lem. Stosunkowo przystojnym facetem, z dużym poczuciem
humoru. Może spróbuje poderwać kogoś takiego jak on, ale
pózniej. Kiedy osłabnie jej niechęć do jakichkolwiek związków.
Jeremy z kolei był wymarzonym facetem do łóżka, cholernie
seksownym, a nie wymagał zaangażowania. - Jeszcze nie
jestem gotowa.
- Masz mój numer. Ale i tak będę dzwonił, aż będziesz
gotowa. Pa, droga Saro.
Uwielbiała sposób, w jaki wymawiał jej imię. Saa-ro, dwa
długie a". Brzmiało to egzotycznie, nie jak pospolite imię
dziewczyny z farmy.
- Przepraszam, Kit.
- To był jakiś facet, co?
To nie było pytanie. Poczuła, że unosi podbródek.
- Możliwe. Dlaczego tak sądzisz?
- Wątpię, żebyś dostawała zadyszki, rozmawiając z dzien
nikarzami. Chyba że jesteś bardziej oddana tej pracy, niż mi się
wydawało.
Dziwne, ale poczuła w piersi leciutkie, ledwie wyczuwalne
ukłucie. Wyrzuty sumienia? Jeszcze czego.
- Przykro mi - powiedziała, papugując Martikę tak słodko,
że prawie nie wyczuwało się ironii. Prawie. - Wiesz przecież, że
oni wszyscy sÄ… na przystawkÄ™, zanim zabiorÄ™ siÄ™ do ciebie.
- Jasne. Ale ja raczej nie zaliczę żadnej akcji. Jestem miłym
facetem. Z mojego doświadczenia wynika, że w tym mieście
trzeba być niezłym sukinsynem, żeby się na jakąś załapać.
- A kiedy się ostatnio załapałeś, Kit?
- To dosyć osobiste pytanie, nie sądzisz?
- Nie musisz na nie odpowiadać.
- Tak. Wiem.
- Okej - odezwała się po chwili. - To było dziwne... cała ta
rozmowa.
Kit znowu zamilkł. Wiedziała, że zrozumiał, o czym mówiła.
- Ale to był facet, prawda?
- Kit, czy to ma jakieś znaczenie? - Niemal usłyszała, jak
wzruszył ramionami, mogłaby przysiąc. Jakby się uniosła
słuchawka.
- Po prostu jestem ciekawy.
- Dlaczego?
- Jesteś przyjaciółką Tiki. Ja jestem jej przyjacielem. Oby
dwoje wiemy, jaki ona ma stosunek do mężczyzn. Są centrum jej
świata - krótko, i regularnie.
Teraz już naprawdę nie podobał jej się kierunek, w którym
zmierzała ta rozmowa.
- I co z tego?
- To, że bardzo się starasz ją naśladować. Trochę się o ciebie
martwię - dodał cicho, niższym niż zwykle głosem.
- O co konkretnie? %7łe zaliczę połowę facetów w tym
mieście? Czy wy wszyscy myślicie tylko o tym?
- Masz rację. Facet myślący o seksie. Niezwykłe zjawisko.
- Tak, pieprzę się z każdym, kto mi się nawinie - powiedzia
Å‚a, przewracajÄ…c oczami. - BiorÄ™ dodatkowe lekcje jogi na
wypadek, gdyby zawitała tu Trzecia Flota. Rozdaję karty
stałego klienta, a po każdej dziesiątej sesji kupuję facetowi
kanapkÄ™.
- Hm. Zawsze reflektujÄ™ na dobrego sandwicza.
- PieprzÄ™ ciÄ™, Kit.
- Tak jak wszystkich innych, co?
Z wściekłością odłożyła słuchawkę. Kiedy telefon znowu
zadzwonił, odebrała.
- Cześć, jestem facetem, który werbuje dla ciebie marynarzy.
Melduję, że Trzecia Flota jest już w...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]